Flagowy model marki jest sprzedawany tylko w Japonii. Pierwsza generacja zadebiutowała w 1967 r. z okazji uczczenia 100. urodzin założyciela firmy – Sakichi Toyody. Była to pierwsza tak luksusowa, szoferska limuzyna produkowana seryjnie w Japonii. Tradycyjnie są nią wożeni członkowie rodziny cesarskiej, wysocy rangą politycy i prezesi czołowych firm Japonii. Stąd też konserwatywny charakter auta, które w ciągu 50 lat produkcji doczekało się dopiero 3. generacji.
Nowe Century zostało zaprezentowane pod koniec października w Tokio – mieliśmy okazję przyjrzeć mu się z bliska. Najważniejszą modernizacją jest układ napędowy: zamiast V12, jak w poprzedniku, znajduje się tu teraz 400-konna hybryda z 5-litrowym V8. Stylistyka została tylko delikatnie zmodernizowana: linia pozostaje klasycznie kanciasta, a proporcje – masywne.
Wnętrze, poza kilkoma dyskretnie wkomponowanymi ekranami, też wygląda staromodnie – i tak ma być. Inaczej niż w Rolls-Roysie, gdzie klienci mają nieskończone możliwości personalizacji, w Century można wybrać tylko lakier i tapicerkę. Tradycyjnie wypada jednak zdecydować się na czarne nadwozie z szarą wełną w środku. Wyposażenie seryjne obejmuje wszelkie udogodnienia.
Tak jak dotychczas, Century będzie produkowane w dużej mierze ręcznie. Toyota spodziewa się stałego popytu rzędu 600 sztuk rocznie. Cena wynosi w przeliczeniu ok. 400 000 zł.
Ten samochód to doskonały przykład japońskiego rozumienia ekskluzywności. Liczy się w niej przede wszystkim komfort, a niekoniecznie przepych i zwracanie na siebie uwagi.