Przypadkowo podjechał najnowocześniejszy i najnowszy autokar spółki Skarbu Państwa PKS Polonus. Jest tak ładny, że panowie mogli badać stan podwozia bez rękawiczek.
"Ustawka" – pisze wprost Wirtualna Polska, przypominając, że autokar o numerze rejestracyjnym WGM 40587 już wcześniej brał udział w wielu różnych państwowych wydarzeniach. Państwowa spółka PKS Polonus, właściciel pojazdu, chętnie się nim chwali. Jest to bowiem najnowszy i najbardziej okazały pojazd tego typu w jej flocie. Być może to jednak zupełny przypadek, że do kontroli sprawności wytypowano właśnie ten autokar. Być może to sam premier Morawiecki, który w Brwinowie był nieformalnym szefem inspektorów ITD, zauważył z dala biało-czerwone barwy autokaru i wybrał go do kontroli. Widać dobre chęci, ale i brak doświadczenia. Każdy inspektor ITD zdaje sobie sprawę, że nie da rady zbadać wszystkich przejeżdżających drogą pojazdów, wybiera więc te ciężarówki czy autobusy, które "rokują": najstarsze, najbardziej podejrzane bądź na pierwszy rzut oka niesprawne.
W przypadku naszego Polonusa trafiło na autokar z 2018 r., czyli prawie nowy, w dodatku tak ładnie umyty z zewnątrz i od spodu, że pan inspektor widoczny na filmie zamieszczonym na Youtube przejeżdża wózkiem pod pojazdem, odpychając się od elementów podwozia gołymi rękami, które pozostają czyste. W sumie i to nie powinno to dziwić: każdy doświadczony przewoźnik, a zwłaszcza spółka Skarbu Państwa, dba o swoją flotę tak, że pojazdy są czyściutkie i gotowe do kontroli 24 godziny na dobę.
Być może więc niesprawiedliwe są medialne sugestie, że sytuacja z Brwinowa przypomina inne wydarzenie, podczas którego premier przemawiał na tle wypożyczonych maszyn rolniczych.
Premier 10 sierpnia w Brwinowie: czy nie powinien być w innym miejscu?
Przy okazji warto zauważyć, że opisana "ustawka" w Brwinowie, gdzie premier mówił dużo o bezpieczeństwie w ruchu drogowym, miała miejsce 10 sierpnia. To dzień po tym (albo ten dzień), gdy premier dowiedział się o być może największej we współczesnej historii Polski katastrofie ekologicznej, do jakiej doszło na Odrze. Premier Morawiecki sam przyznał, że dowiedział się o niej 9 albo 10 sierpnia.
Wydaje się, że w zaistniałej sytuacji miał mnóstwo ważniejszych zajęć od autopromocji w towarzystwie inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego.
Podobne wiadomości