My mówimy: sprawdzamy. Bo choć kwestia ta może się wydawać niszowa, ma szansę wreszcie rozwiązać poważny konflikt prawny w Polsce.
Minister Andrzej Adamczyk w rozmowie z dziennikarzami Polskiego Radia zdobył się na dwa "wyznania". Po pierwsze powiedział o tym, że prace nad wprowadzeniem zakazu wyprzedzania dla samochodów ciężarowych na autostradach i drogach ekspresowych wchodzą w zaawansowaną fazę. Dodał jednak, że przepisy w tej sprawie mogłyby wejść w życie razem z inną regulacją. Tym razem dotyczącą specjalnych tablic rejestracyjnych dla samochodów rajdowych.
Specjalne tablice rejestracyjne dla aut rajdowych. Co o nich wiadomo?
Specjalne tablice dla samochodów rajdowych miałyby pozwolić legalnie przejeżdżać tymi pojazdami między odcinkami rajdu po drogach publicznych. Uprawnienie do kierowania rajdówki na drodze publicznej między odcinkami specjalnymi miałby zarówno kierowca, jak i pilot. Zapowiedzi w chwili obecnej są jednak mocno lakoniczne. Brakuje w nich jakichkolwiek szczegółów. Kiedy te mogłyby się pojawić? Minister Adamczyk tego nie precyzuje. W tym punkcie kluczowa jest jednak inna rzecz. Bo ten pomysł zapala światełko w tunelu. Sprawia, że wreszcie ktoś może postanowić unormować status samochodu rajdowego w Polsce.
Rajdówki można byłoby nie rejestrować. Ale tak się nie da...
Rajdowy Peugeot 208 czy Mitsubishi Lancer w niczym nie przypomina wersji cywilnej. Pomijając różnie w kwestii silnika czy przeniesienia napędu, ma klatkę bezpieczeństwa, pozbawione większości elementów wnętrze, a do tego zmodyfikowane zawieszenie czy układ hamulcowy. No dobrze, ale gdzie tak właściwie już dziś jest problem? Rajdówka to zmodyfikowane auto. Wystarczy go po prostu nie rejestrować. Tyle że tak się nie da. I to z dwóch powodów.
Pierwszym z nich jest wcześniej wspomniana konieczność przejazdu między odcinkami specjalnymi drogami publicznymi. Tylko odcinki specjalne są wyłączane z ruchu i tylko na nich nie obowiązują przepisy Prawa o ruchu drogowym. Drugim z powodów jest regulamin Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, który mówi o tym, że "samochody zgłoszone do rajdu muszą posiadać dopuszczenie do ruchu drogowego". To oznacza, że muszą być zarejestrowane, mieć tablice rejestracyjne, ważne badanie techniczne i wykupione ubezpieczenie OC.
Sytuacja jest zatem – delikatnie mówiąc – patowa. Z jednej strony rajdówki muszą spełniać wymagania rajdowe opisywane przez FIA, a z drugiej wymagania homologacyjne. Akty prawne pozostają w całkowitej sprzeczności ze sobą.
Diagnosta udaje, że nie widzi. To samo sędzia przed rajdem
Krótki zapis w regulaminie rajdowych zawodów powoduje krytyczny problem. Samochód rajdowy, aby spełnić wymogi, musi zostać głęboko zmodyfikowany. Na tyle głęboko, że nie spełnia warunków technicznych stawianych przed zarejestrowanymi autami. Mimo wszystko diagności dla dobra rajdów przymykają na sytuację oko i przedłużają ważność kolejnych przeglądów. Robią to jednak z pominięciem przepisów i przede wszystkim ryzykując własnymi uprawnieniami.
Z drugiej strony oko przymykają również sędziowie sprawdzający auto przed rajdem. Starają się wierzyć na słowo, że pieczątka z przeglądu w dowodzie rejestracyjnym oznacza pełne dopuszczenie do ruchu. Skupiają się jedynie na modyfikacjach wymaganych podczas rajdów.
Status aut rajdowych trzeba unormować. Tylko to nie takie proste
W tej perspektywie można zatem wierzyć, że specjalne tablice rejestracyjne dla samochodów rajdowych są krokiem w dobrą stronę. Krokiem w stronę unormowania statusu rajdówek. Warto jednak w tym punkcie pamiętać o jednym. Unormowanie to wymaga działań legislacyjnych, ale nie tylko. Konieczne są tak naprawdę dużo szersze zmiany, bo zawierające również modyfikacje regulaminowe ze strony Polskiego Związku Motorowego. Czy to da się zrobić? Na świecie znaleźli sposób. Rajdówki mają swoją kategorię rejestracyjną. Na jej mocy otrzymują stałe lub czasowe zgody na przejazd drogami publicznymi między odcinkami specjalnymi. Proste i sprytne! Może zatem nadszedł czas na inspirację?
Podobne wiadomości