Kupujesz samochód? Nie daj się wrobić w fałszowanie umowy!

7 lat, 7 miesięcy temu - 28 marca 2017, Motofakty
Illustration
Illustration
Czy rezygnacja z praw konsumenta i ryzykowanie otrzymania kar pieniężnych, a nawet sądowych jest warta kilku procent uciętych z ceny? Ponad sto tysięcy osób kupujących co roku samochody używane w Polsce świadomie decyduje się podjąć takie ryzyko. Oto co im grozi.

Zakup „nowego” samochodu używanego, nawet jeśli jest kilkunastoletni, budzi w ludziach spore emocje. Po pierwsze wydają ciężko zarobione pieniądze, po drugie często kupują sobie skrawek marzeń. Ulubiona marka, wyśniony model, w końcu upolowany na stronach z ogłoszeniami. Auto wygląda jak marzenie, jak tu nie poddać się emocjom? Na miejscu oględziny przebiegają pomyślnie, sprzedający nieco opuszcza cenę, w zasadzie już podajemy sobie ręce, gdy nagle pada dziwny komunikat: „ale umowa będzie na Niemca”. Brzmi podejrzanie, ale przecież poświęciliśmy czas, często pokonaliśmy dziesiątki, a nawet setki kilometrów, a same oględziny trwały kilka godzin. Do tego często wydaliśmy też pewną kwotę na sprawdzenie ogólnego stanu w pobliskim serwisie, lub zabraliśmy ze sobą znajomego mechanika, czy specjalistę w celu pomocy w weryfikacji doskonałej kondycji pojazdu opisanej w ogłoszeniu. Czy w tym momencie powinniśmy wszystko rzucić tylko z powodu „innej” formy umowy?

Pozornie wszystko jest w najlepszym porządku. Tak przynajmniej zapewnia nas druga strona, czyli sprzedający. Umowa „na Niemca" oznacza, że formalnie podpisujemy umowę z jego ostatnim właścicielem w kraju pochodzenia. W przypadku importu z Niemiec powinien on widnieć w tzw. Briefie, czyli odpowiedniku naszego dowodu rejestracyjnego i książki pojazdu. Jednak taką umowę powinniśmy podpisać jedynie w przypadku zakupu bezpośredniego, gdybyśmy samodzielnie udali się po auto np. do Niemiec i kupili je bezpośrednio od osoby prywatnej, czyli przykładowego Niemca, lub innego obcokrajowca. Sprzedający doda, że taka forma umowy pomaga mu obniżyć koszty prowadzonej „działalności", przez co auto jest tańsze, a kupujący nie będzie musiał płacić 2% podatku od czynności cywilnoprawnych. Nie wspomina zaś o tym, co czyha na kupującego decydującego się przystać na tę formę, nie bójmy się powiedzieć tego wprost, jawnego oszustwa.

Skala takich umów jest ogromna. Szacunkowe dane mówią o co najmniej stu tysiącach umów „na Niemca" podpisywanych w Polsce co roku, ale może być ich nawet ok. dwustu tysięcy. A to oznacza, że nawet co piąta umowa sprzedaży dotycząca pojazdów importowanych może być zawierana niezgodnie z prawem, a kupujący sam pakuje się w potencjalne kłopoty. I nie chodzi tylko o umywanie rąk przez sprzedającego, czyli o brak rękojmi. Aby uświadomić konsumentom pełne spektrum potencjalnych konsekwencji związanych z umowami zawieranymi z nigdy nie widzianymi na oczy cudzoziemcami Związek Dealerów Samochodowych zorganizował konferencję prasową rozpoczynającą ogólnopolską akcję informacyjną. Ma ona na celu pokazanie potencjalnych zagrożeń związanych z podpisywaniem fałszywych umów oraz pokazanie, z czego dobrowolnie rezygnują.

Brak rękojmi

Kupując nowy produkt otrzymujemy gwarancję, ale decydując się na używany, w tym samochód, mamy prawo do rękojmi. Działa ona przez dwa lata od momentu zakupu i pozwala na dochodzenie swoich praw jeśli okaże się, że produkt w momencie sprzedaży posiadał wady ukryte. Nawet umieszczenie w umowie klauzuli ograniczającej, lub wyłączającej rękojmię nie oznacza, że kupujący nie ma szans na dochodzenie swoich praw np. do obniżenia ceny, lub odstąpienia od umowy w przypadku umyślnego zatajenia stanu technicznego lub prawnego pojazdu.

Problem pojawia się, gdy samochód posiada takie wady, a kupujący ma jedynie umowę „na Niemca". Sprzedający występuje tu jedynie w postaci pośrednika, ale też nieoficjalnie nie figurując w żadnych dokumentach. Natomiast poprzedni właściciel, o ile to z nim mamy podpisaną umowę, ma u siebie umowę sprzedaży z zupełnie inną osobą lub firmą, stąd dochodzenie swoich praw z tytułu rękojmi jest w tym wypadku niemożliwe.

Fałszowanie deklaracji akcyzowej

Skala takich umów jest ogromna. Szacunkowe dane mówią o co najmniej stu tysiącach umów „na Niemca" podpisywanych w Polsce co roku, ale może być ich nawet ok. dwustu tysięcy. A to oznacza, że nawet co piąta umowa sprzedaży dotycząca pojazdów importowanych może być zawierana niezgodnie z prawem, a kupujący sam pakuje się w potencjalne kłopoty. I nie chodzi tylko o umywanie rąk przez sprzedającego, czyli o brak rękojmi. Aby uświadomić konsumentom pełne spektrum potencjalnych konsekwencji związanych z umowami zawieranymi z nigdy nie widzianymi na oczy cudzoziemcami Związek Dealerów Samochodowych zorganizował konferencję prasową rozpoczynającą ogólnopolską akcję informacyjną. Ma ona na celu pokazanie potencjalnych zagrożeń związanych z podpisywaniem fałszywych umów oraz pokazanie, z czego dobrowolnie rezygnują.

Brak rękojmi

Kupując nowy produkt otrzymujemy gwarancję, ale decydując się na używany, w tym samochód, mamy prawo do rękojmi. Działa ona przez dwa lata od momentu zakupu i pozwala na dochodzenie swoich praw jeśli okaże się, że produkt w momencie sprzedaży posiadał wady ukryte. Nawet umieszczenie w umowie klauzuli ograniczającej, lub wyłączającej rękojmię nie oznacza, że kupujący nie ma szans na dochodzenie swoich praw np. do obniżenia ceny, lub odstąpienia od umowy w przypadku umyślnego zatajenia stanu technicznego lub prawnego pojazdu.

Problem pojawia się, gdy samochód posiada takie wady, a kupujący ma jedynie umowę „na Niemca". Sprzedający występuje tu jedynie w postaci pośrednika, ale też nieoficjalnie nie figurując w żadnych dokumentach. Natomiast poprzedni właściciel, o ile to z nim mamy podpisaną umowę, ma u siebie umowę sprzedaży z zupełnie inną osobą lub firmą, stąd dochodzenie swoich praw z tytułu rękojmi jest w tym wypadku niemożliwe.

Fałszowanie deklaracji akcyzowej

Współudział w oszustwie podatkowym

Pozornie to sprzedający nie prowadząc działalności gospodarczej popełnia przestępstwo unikając płacenia podatku VAT od sprowadzonych pojazdów, więc co to może obchodzić kupującego? Niestety przy okazji w ten sposób omija się konieczność opłacenia podatku od czynności cywilnoprawnych wynoszącego 2%, a to już jest przestępstwo karnoskarbowe dotyczące bezpośrednio kupującego.

Podrabianie dokumentów

Decydując się na podpisanie umowy „na Niemca" i podejmując całe ryzyko z tym związane oraz rezygnację z przysługujących nam praw powinniśmy przynajmniej dopilnować, by ów przykładowy Niemiec, z którym rzekomo osobiście podpisujemy umowę, faktycznie figurował jako ostatni właściciel pojazdu w przekazanych nam dokumentach potrzebnych do rejestracji w Polsce. Zdarzają się bowiem przypadki, gdy w umowie figuruje nieistniejąca „wirtualna" osoba, a sprzedawca nawet tego nie kryje. W końcu on nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności, bo udowodnienie mu czegokolwiek graniczy z cudem.

W obydwu przypadkach podpisując taką umowę podsuniętą przez handlarza świadomie wytwarzamy podrobiony dokument. W pierwszym przypadku działając niezgodnie z wolą podpisanego (ostatniego właściciela za granicą) grozi nam kara grzywny, lub pozbawienia wolności do lat 2. W drugim przypadku, gdy podpisujemy umowę z „wirtualnym Niemcem" narażamy się na karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

Kłopoty z ubezpieczeniem AC

Jaki jest procent osób decydujących się na wykupienie ubezpieczenia Autocasco (AC) dla zakupionego właśnie używanego samochodu i to sprowadzonego z zagranicy? Z pewnością niewielki w skali całego kraju, ale są takie osoby. Warto więc wiedzieć, że ubezpieczyciel przed wypłaceniem ubezpieczenia z polisy AC zawsze sprawdza historię pojazdu także za granicą, a zazwyczaj ma w tym względzie znacznie większe możliwości od organów podatkowych, jako że większość towarzystw to firmy międzynarodowe. Jeśli okaże się, że umowa zakupu nosi znamiona oszustwa, a kupujący wszedł w posiadanie auta niezgodnie z prawem, czyli formalnie nie jest jego pełnoprawnym właścicielem, ubezpieczyciel odmawia wypłacenia odszkodowania z polisy AC. W przypadku kradzieży samochodu strata jest więc ogromna.

Rachunek zysków i strat

Decydując się na podpisanie umowy „na Niemca" łamiemy prawo i pozbawiamy się przysługujących nam praw. W ten sposób pomagamy nieuczciwemu handlarzowi w oszukiwaniu fiskusa, ale też godzimy się, by nie odpowiadał on za wady ukryte. Na polskim rynku, gdzie samochody naprawione po szkodach całkowitych, czy z przekręconym licznikiem są prawdziwą plagą, a każdy chce sprzedać samochód z jak największym zyskiem, jest to świadome działanie na własną szkodę i proszenie się o kłopoty. Rękojmia to nie gwarancja, ale jeśli „bezwypadkowy" samochód brał udział w poważnej kolizji, ma uszkodzone główne podzespoły, lub jego stan prawny budzi wątpliwości, kupujący jest częściowo przez nią chroniony.

Każdy klient zamierzający kupić samochód używany powinien sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie. Czy warto podejmować tak duże ryzyko i narażać się na konsekwencje prawne tylko po to, by zaoszczędzić kilka procent ceny auta? Biorąc pod uwagę specyfikę rynku i ilość popełnianych wykroczeń naszym zdaniem zdecydowanie nie warto.

Support Ukraine