Takie jest nowe Mitsubishi ASX. To auto wprowadza markę na nowe tory

2 lata, 2 miesiące temu - 21 września 2022, moto.pl
Mitsubishi ASX
Mitsubishi ASX
W 2016 podpisano porozumienie, w ramach którego Mitsubishi weszło do aliansu z Renault i Nissanem. Minęło sześć lat, a na rynku wreszcie widzimy efekty współpracy.

Na pierwszy ogień poszedł bestsellerowy model ASX. Pojazd ten znalazł dotychczas w Europie niespełna 380 tysięcy pojazdów. Teraz czas na nowe rozdanie.

Japończycy mają duży apetyt na sukces w branży samochodowej, choć w innych rządzą od dekad. Wystarczy wspomnieć, że na rodzimym rynku są w czołówce największych przedsiębiorstw. Ich logo znajdziemy na poszyciach statków, klimatyzatorach, maszynach budowlanych czy aparatach fotograficznych. Kawał historii i jednocześnie potężny udział w krajowym PKB. W torcie motoryzacyjnym już nie jest tak kolorowo, przynajmniej w Europie. Obecna gama składa się z Eclipse Crossa, L200 i Space Stara. Outlander czeka na debiut kolejnej generacji. Tym samym, nowy ASX może trochę namieszać. Zbudowano go w oparciu o Renault Captura, którego pierwsza generacja znalazła na Starym Kontynencie ponad 1,5 miliona klientów.

Nowe wcielenie oparto na modułowej platformie wykorzystanej również do produkcji Clio V, a w przyszłym roku Mitsubishi Colta. Dzięki temu, ASX zyskał w pełni LED-owe oświetlenie, a także diody oświetlające przestrzeń obok auta. Nakładki ochronne na zderzakach i progach wpisują się w aktualne trendy. Auto wprowadzia sporo świeżości do segmentu crossoverów i do złudzenia przypomina bliźniaka znad Sekwany. Delikatne zmiany wprowadzono w zderzakach. Inna jest też kamera cofania, a niemal tożsame gabaryty - 423 cm długości, 180 szerokości i 157 wysokości. Rozstaw osi wynosi 264 cm. Prześwit na poziomie 17 cm pozwoli na komfortowe forsowanie miejskich krawężników.

Znajome wnętrze
Do projektu wnętrza konstruktorzy przyłożyli się równie mocno, jak i do nadwozia. Księgowi pozwolili na sporo polotu i adaptację rozwiązań z wyższych segmentów. Jedna rzecz się nie zmieniła. To schowek przed pasażerem w formie szuflady. By w pełni z niego korzystać, trzeba maksymalnie odsunąć fotel. Reszta może się podobać. Materiały w górnej części kokpitu są miękkie. W stosunku do poprzednika, zarówno pierwszej generacji Captura jak i ASX-a, jakość poszła w górę o dwa poziomy. Całość solidnie spasowano. Przyjemne w dotyku tworzywa wzbogacono LED-owym podświetleniem. Ponadto, przed oczami kierowcy wkomponowano 7-calowy ekran (opcjonalnie 10,25-calowy). Flagowy zestaw multimedialny ma 9,3 cala. Można go swobodnie personalizować niczym ekran prywatnego smartfona. Obsługuje nawigację, kamerę cofania i współpracuje z zewnętrznymi nośnikami pamięci. Pozwala też przenieść na pulpit aplikacje z telefonu.

Fotele są wygodne i nieźle wyprofilowane, choć przydałaby się regulacja części udowej. Opcjonalnie można zdecydować się na skórzaną tapicerkę i elektryczną regulację. Siedzisko drugiego rzędu jest przesuwne w zakresie 16 centymetrów. Wobec tego, bagażnik mieści od 397 do 511 litrów. Po złożeniu asymetrycznego oparcia, możliwości przewozowe rosną do 1275 l. Pod podłogą kufra wygospodarowano miejsce na koło dojazdowe.

Pokład Mitsubishi wzbogaciły także liczne systemy wsparcia. To przede wszystkim układ antykolizyjny zapobiegającym zderzeniom z innymi autami, rowerzystami czy dużymi zwierzętami. Po raz pierwszy w historii, na pokładzie ASX-a znajdziemy adaptacyjny tempomat oraz układ wspierający utrzymanie samochodu w pasie ruchu. Japończyk potrafi też rozpoznawać znaki drogowe oraz w trybie ciągłym monitoruje martwe pole.

Bez zaskoczenia pod maską
Mitsubishi oferuje pięć silników. Podstawowy ma 3 cylindry i litr pojemności. Dzięki doładowaniu, generuje 90 KM i 160 Nm. W ofercie Renault znajduje się też taki napęd z zasilaniem LPG. Być może Japończycy zdecydują się również na takie posunięcie. Póki co, brak w tym temacie informacji.

Rozwinięcie oferty to dobrze znane 1.3 DI-T (TCe u Francuzów). Doładowany silnik występuje w dwóch wariantach mocy - 140 lub 158 KM. W standardzie możemy liczyć na manualną, 6-stopniową przekładnię, zaś w opcji na automatyczną, dwusprzęgłową skrzynię. W obu przypadkach zdecydowano się na wsparcie układem miękkiej hybrydy. To korzystnie wpływa na zużycie paliwa, które u francuskiego bliźniaka wynosi około 5,5 litra w cyklu mieszanym. Na homologacyjne dane musimy jeszcze poczekać.

Co ciekawe, o litr mniej konsumuje motor z klasyczną hybrydą (143 KM). Tutaj mamy wsparcie dwóch jednostek elektrycznych i możliwość jazdy po mieście nawet w 80 procentach na prądzie. Jeszcze więcej zaoszczędzimy stawiając na PHEV-a.

W przypadku plug-ina mamy wolnossącą jednostkę benzynową o pojemności 1.6 litra i skromnych 91 koni mechanicznych. Jak na erę downsizingu i doładowania, to dość dziwne rozwiązanie. Silnik spalinowy uzupełniają dwa elektryczne. Pierwszy z nich współpracuje z prawą nogą użytkownika, zaś drugi to wysokonapięciowy agregat pełniący funkcję rozrusznika i generatora energii. Łączna moc obu motorów to 66 KM i 205 Nm.

I teraz ciekawostka. Konstruktorzy nie zdecydowali się skorzystać z bezstopniowej przekładni ani dwusprzęgłówki. Postawili na wielotrybową skrzynię bez synchronizacji załączania kolejnych przełożeń. Rola synchronizatora przypadła niewielkiej jednostce elektrycznej współpracującej ze sprzęgłem kołowym. Producent zapewnia, że takie rozwiązanie doskonale sprawdza się w F1. Zestaw uzupełnia litowo-jonowy akumulator o pojemności 10,5 kWh brutto. Zasięg na prądzie powinien nieznacznie przekroczyć 40 kilometrów.

W salonach wiosną 2023 roku
Unifikacja nie jest niczym nowym we współczesnej motoryzacji. Suzuki wprowadziło do swojej palety dwie Toyoty (Corollę i RAV4), w Mercedesie znajdziemy Citana bazującego na Kangoo, a Ford ściśle współpracuje z Volkswagenem (Caddy – Tourneo). Takie kooperację pozwalają w istotnym stopniu obniżyć koszty produkcji i rozszerzyć gamę. Co ważne, wykorzystanie hybrydowych technologii korzystnie wpływa na zmniejszenie średniej emisji CO2, a to akurat ważny argument dla wszystkich producentów.

Niemniej, Mitsubishi na zacieśnieniu więzów wyszło na plus, choć niełatwo będzie przekonać klientów, by odwiedzili właśnie salony japońskiego koncernu. Dużą rolę może odegrać 5-letnia gwarancja z limitem kilometrów na poziomie 100 tysięcy. Akumulator trakcyjny ma 8 lat ochrony i 160 tysięcy km. Czy to wystarczy? Musimy poczekać na ceny. Te poznamy zapewne pod koniec roku, a nowy ASX wjedzie do polskich dilerów na przełomie marca i kwietnia 2023.

Support Ukraine