Innymi słowy produkowane w Polsce auto włoskiej marki pełne rozwiązań znanych nie tylko z samochodów francuskich, ale także i Jeepa. Jakoś trzeba się w tym połapać. Jakoś.
Oczywiście nie zamierzam kpić z poczynań menedżerów Stellantis, skoro podobną strategię od lat realizuje Grupa Volkswagen czy Grupa Renault. Dożyliśmy czasów, w których wyzwaniem nie jest już skonstruowanie nowego samochodu. Trzeba się mocno wysilić, by nadać mu cechy charakterystyczne dla danej marki, by założyciele poszczególnych firm nie pomstowali z niebios. W epoce globalizacji coraz trudniej o indywidualizm. Taki mamy klimat - trudno o lepszy cytat.
Mimo wszystko jak na epokę globalizacji cięcia kosztów i stosowania wspólnych elementów wyszło nadspodziewanie dobrze w wydaniu Alfa Romeo Milano (firma korzystała z tej nazwy, gdy w latach 80. oferowała w USA model 75). Skoro fanom Jeepa nie przeszkadza wiele elementów znanych z Citroena i Peugeota, to tym bardziej prawdziwi tifosi i alfisti jakoś przełkną francuską bagietkę, popijając prawdziwym espresso. Ważne, że jest czterolistna koniczyna. A gdzie? Przyjrzyj się bliżej nawiewom układu wentylacji.
Alfa Romeo Milano. Kompakt czy maluch klasy B?
Uściślijmy zatem. Co to jest Alfa Romeo Milano? Włosi twierdzą, że nowy kompaktowy samochód, który przywraca sportowy charakter marki. Dla mnie to zaś ciekawy crossover segmentu B (mierzy bowiem nieco ponad 4 m długości), który jest technicznym krewniakiem nowego Fiata 600, Jeepa Avenger czy Peugeota 2008. Oczywiście crossover premium. Z nadwoziem o długości 4,17 m (1,78 m szerokości i 1,5 m wysokości) do kompaktów trochę mu brakuje. Ale z elektrycznym zasięgiem już nie. Nawet do 410 km.
Alfa Romeo Milano to samochód z różnymi napędami. Jest i spalinowy (francuski trzycylindrowy PureTech 1.2 l 136 KM, turbosprężarką o zmiennej geometrii i instalacja miękkiej hybrydy). Jest i elektryczny Elettrica (156 KM i Veloce 240 KM - oba z akumulatorem 54 kWh). Jest także napęd na jedną oś jak i na wszystkie koła (Q4 dla wersji spalinowej i elektrycznej). Bogato, nieprawdaż?
Nieważne, jaki napęd wybierzesz. Każda z wersji Milano ma duży bagażnik. Włosi doliczyli się aż 400 l. Każda powinna także znakomicie się prowadzić (w końcu układ jezdny dopracowano na słynnym torze Balocco, który pamiętam ze sportowych jazd Fiatem Ducato). Menedżerowie firmy podkreślają, że w strojenie zawieszenia jak i napędu zaangażowano zespół odpowiedzialny za Alfę Romeo Giulia GTA. Innymi słowy, przepięknego sportowego sedana z 2,9 l V6 i ponad 500 KM mocy. To wciąż obiekt westchnień.
Będzie Veloce. Duża moc i napęd na cztery koła
Oczywiście będzie także Alfa Romeo Milano, która pod względem prowadzenia przewyższy większość odmian w cenniku. Elektryczna rzecz jasna. I odpowiednio nazwana. Włosi sięgnęli po melodyjne Veloce. To dla niej (czyli najmocniejszej elektrycznej Veloce - 240 KM mocy) zafundowano nową kalibrację układu kierowniczego, obniżone zawieszenie (aż o 25 mm), nowe stabilizatory, mocniejszy układ hamulcowy (tarcze 380 mm) i specjalnie ogumienie na 20-calowych felgach.
Nie zapomniano o technologii łączności. Stąd integracja asystenta głosowego Hej Alfa z Chat GPT oraz zdalne aktualizacje oprogramowania. Do tego pokładowa nawigacja EV Routing uwzględniająca specyfikę terenu, natężenie ruchu oraz aktualne dane napędu elektrycznego, by trasa była najrozsądniejsza jak to tylko możliwe.
Dla tych, którzy nie lubią zbyt długo czekać, będzie premierowe Alfa Romeo Milano Speciale (hybryda i elektryk) z bogatym wyposażeniem i pakietem usług. Nabywca odmiany na prąd zyska m.in. kartę do ładowania Free2move oraz stację Wallbox.
Jak to wszystko prezentuje się na żywo? Nasz wysłannik jest na miejscu, a tekst będziemy aktualizować. Wyjazd na premierę Alfa Romeo Milano sfinansował Stellantis Polska.