Ministerstwo się pali. Felieton Jerzego Iwaszkiewicza

7 lat, 8 miesięcy temu - 6 kwietnia 2017, Motofakty
Ministerstwo się pali. Felieton Jerzego Iwaszkiewicza
Znowu spowodował wypadek samochód rządowy, tym razem BMW, którym jechał wiceminister obrony Bartosz Kownacki.

Wjechał na czerwone światło na skrzyżowaniu i skasował Volvo. Kierowca zapłacił mandat, a wiceminister Kownacki, który nosi się już jak minister, oświadczył, że sprawa jest zamknięta.
Fot. Archiwum Wiceminister Kownacki ma wyjątkową zdolność do mówienia. „Samochody jechały z taką szybkością jaka była potrzebna" – oświadczył kiedy pod Toruniem rozbił się minister Macierewicz. Tym razem Kownacki jechał osobiście i to też z taką szybkością, jaka była potrzebna, aby rozwalić Volvo na czerwonym świetle.

Sprawa w dodatku nie jest zamknięta, wbrew zapewnieniom pana wiceministra. Samochody uprzywilejowane mogą przejeżdżać na czerwonych światłach tylko w trzech przypadkach. Kiedy chronią życie, zdrowie, albo mienie. Gdyby wiceminister Kownacki jechał do porodu, to by mógł na czerwonym, ale jak na razie jeszcze nie rodzi. Na wojnę też się nie spieszył, jak na razie wojny też jeszcze nie ma. Panowie ministrowie od obrony mają faktycznie wyjątkowe zdolności do rozbijania. Remont samochodów rozbitych pod Toruniem kosztować będzie w granicach pół miliona złotych, a rozbite przez Kownackiego też kilkadziesiąt. Zaledwie dwie osoby, a jaki dorobek.

Widzieliśmy kiedyś w Marsylii jak jechał pilotowany przez jednego motocyklistę prezydent de Gaulle. Spokojnie jechał, ludzi pozdrawiał, wolniutko bez żadnych sygnałów na pół miasta. W Polsce co chwila ktoś jedzie jak szalony na kogucie napompowany wielkością. Panie wiceministrze, ministerstwo się pali!

Ciekawa jest też sprawa wypadku premier Szydło. Blisko dwa miesiące trwają już próby ustalenia z jaką jechała szybkością, kiedy wpadła na drzewo pod Oświęcimiem. Rejestratory – jak pisała Rzeczpospolita - wykazały, że jechała z szybkością 90 km/h, ale minister Błaszczak sprostował, że góra 50 km/h.

Sprawa jest prosta tyle, że dziwna jak stąd do Wisły. Przez dwa miesiące nie mogą odczytać zapisów rejestratora, co każdy mechanik robi przez minutę. Sprawa – powtórzmy – jest bardzo prosta. Na szosie musi obowiązywać jedno prawo dla wszystkich, nie może być tu żadnych wyjątków i żadnych kombinacji.

Support Ukraine