Po militarnym ataku Rosji na Ukrainę ruszyła ewakuacja osób uciekających z objętego wojną kraju. Wiele osób - zarówno prywatnych, jak i pracowników firm transportowych - pomaga przewożąc uchodźców w głąb kraju. Część przedsiębiorstw zrezygnowała nawet tymczasowo z zarobku, aby włączyć się w akcję.
Kierowcy pomagający Ukraińcom narzekają na przepisy drogowe
Część kierowców pomagających w transporcie osób uciekających z Ukrainy w głąb Polski uważa, że przepisy ruchu drogowego i grożące za ich łamanie bardzo wysokie mandaty spowalniają ewakuację z terenów przygranicznych. Chodzi przede wszystkim o surowe kary, grożące za łamanie ograniczeń prędkości.
Jak stwierdził Tomasz Sarycki, współwłaściciel małej firmy przewozowej w Lublinie w rozmowie z "Rzeczpospolitą", przyznaje, że polskie przepisy blokują szybki transport osób. Dodaje, że gdyby władze przymykały oko na łamanie części przepisów drogowych, autokary z ewakuowanymi Ukraińcami mogłyby wykonywać większą liczbę kursów dziennie.
Rzecznik policji: nie wyobrażam sobie zmiany
Pomysł nie spotkał się jednak z uznaniem policji. Jak zapowiedział Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji w rozmowie z "Rzeczpospolitą", nie wyobraża sobie on zmian w tej kwestii. - Nawet w tak trudnym czasie nie sposób zrezygnować z egzekwowania przepisów o przekroczeniu prędkości - wytłumaczył "Rz".
Ciarka argumentuje, że to właśnie nadmierna prędkość jest jedną z najczęstszych przyczyn wypadków na polskich drogach. Stwierdził, że inaczej wygląda np. kwestia, chociażby zatrzymywania się w miejscach niedozwolonych na obszarze przygranicznym. Przepisy dotyczące prędkości są jednak po to, aby na drogach było bezpiecznie, dlatego nie można zrezygnować z ich przestrzegania. Jedyny wyjątkiem od reguły będą oczywiście pojazdy uprzywilejowane.
Podobne wiadomości