
Zarządzana przez spółkę Gdańsk Transport Company (GTC) autostrada A1 na odcinku Toruń-Gdańsk jest jedną z czterech płatnych dróg szybkiego ruchu w Polsce. Kierowcy płacą za przejazd także na autostradzie A2 Świecko - Nowy Tomyśl i Nowy Tomyśl - Konin, jak również A4 Kraków - Katowice. Zanim będziemy mogli zapomnieć o opłatach na AmberOne, minie jeszcze dobrych kilkanaście lat — koncesja wygasa dopiero w sierpniu 2039 roku. Do tego czasu zmotoryzowani będą zmuszeni płacić za wjazd, korzystając z tradycyjnych bramek. Co ciekawe, kilka lat temu koncesjonariusz wprowadził możliwość uiszczania opłat za pomocą autorskiej aplikacji AmberGo. Dla jej użytkowników przewidziano osobne bramki. Niestety zrodziło to pewne komplikacje.
Trudności na A1. Mylące oznaczenia skutkowały paraliżem w ruchu
Jeszcze parę lat temu bramki dla użytkowników aplikacji nie były dostatecznie dobrze oznaczone, co doprowadzało do komplikacji — kierowcy, wjeżdżając w nieodpowiednie bramki, musieli wycofywać, a następnie udać się do odpowiedniego punktu, co też skutkowało blokowaniem ruchu na trasie. Wkrótce oznaczenie poprawiono. Nad bramkami zawisły tablice wyświetlające białą planszę z zieloną strzałką, a pod nią napis AmberGo. Od tego czasu liczba pomyłek wyraźnie się zmniejszyła, jednak nadal zdarzają się tacy, dla których oznaczenia bramek są niewystarczające. Jednym z takich zmotoryzowanych jest Pan Krystian.
Pan Krystian pomylił bramki na A1. Domaga się zmian oznaczenia
Do redakcji portalu trojmiasto.pl wpłynął list od jednego z czytelników, który podzielił się swoją nieprzyjemną historią, jaka przydarzyła mu się podczas podróży autostradą A1. Pan Krystian postanowił skorzystać z płatnego odcinka trasy. Skierował się więc do punktu poboru opłat w Rusocinie (wjazd od strony Gdańska), gdzie omyłkowo wjechał na pas oznaczony jako AmberGO.
"Oznakowanie było nieczytelne i mylące - wszystkie bramki wyświetlały zieloną strzałkę i napis "AmberGO", a dodatkowe symbole (kamera, napis "tylko") były niejednoznaczne. Po zatrzymaniu się przy bramce okazało się, że nie mogę pobrać biletu, a szlaban się nie podnosi. Skorzystałem z interkomu, ale pracownica obsługi nie udzieliła mi żadnej realnej pomocy - powtarzała jedynie, że mam "zmienić pas", co było fizycznie niemożliwe z uwagi na metalowe bariery po obu stronach. Po kilku próbach kontaktu połączenie zostało rozłączone, a kolejne próby były ignorowane" - żali się w liście Pan Krystian.
Jak wspomina, z braku innych opcji został zmuszony do wycofania się. "Na bramkach autostradowych, bez asysty, bez ostrzeżenia dla innych kierowców, z realnym ryzykiem kolizji. Co więcej, w tym samym czasie przynajmniej dwóch innych kierowców znalazło się w identycznej sytuacji. To nie był incydent - to systemowy problem" - stwierdza poszkodowany kierowca, dodając, że złożył już oficjalną skargę do Biura Obsługi Klienta Intertoll.
"W odpowiedzi niestety nie zaproponowano żadnej alternatywy ani procedury awaryjnej, nie zaprzeczono, że cofanie jest jedynym możliwym rozwiązaniem (choć nie przyznano tego wprost), zignorowano zarzuty dotyczące braku reakcji obsługi, całość zakończono formułką, że "stanowisko należy traktować jako ostateczne". Zgłosiłem sprawę do GDDKiA i UOKiK, ale uważam, że opinia publiczna również powinna się o tym dowiedzieć. Bo jeśli dziś to ja musiałem cofać na bramkach, to jutro może to być ktoś inny - i nie każdy będzie miał tyle szczęścia, by wyjść z tego bez szwanku" - kwituje kierowca.
Podobne wiadomości