
31-letni Polak usłyszał decyzję niemieckiego sądu za niebezpieczną jazdę w grudniu zeszłego roku. Trafi do zakładu psychiatrycznego. Czemu i co się wydarzyło, że zapadł taki, a nie inny wyrok?
Choroba powodem wypadku
Do tragicznych zdarzeń doszło 30 grudnia 2024 roku na terytorium Niemiec. 31-letni Polak jadący ciężarówką z naczepą polskiej firmy, poruszał się po autostradzie z dużą prędkością i wykonywał niebezpieczne manewry. Miało to miejsce na trasie A46 i kierował się na autostradę A1.
O niebezpiecznym kierowcy, policja została poinformowana o 16:30. Mężczyzna w trakcie jazdy poruszał się zygzakiem i uszkodził zbiornik paliwa, a także jechał pod prąd w miejscu, gdzie trwały prace drogowe.
Ciężarówkę dogoniły policyjne radiowozy. Funkcjonariusze za pomocą sygnałów dźwiękowych, świetlnych i komunikatów apelowali do kierowcy, aby ten zjechał z drogi. Polak jednak nie reagował i kontynuował podróż.
Efektem tej jazdy było staranowanych 50 samochodów, z czego 26 osób zostało rannych, w tym osiem odniosło poważne obrażenia, a jedna znalazła się w stanie krytycznym. Ostatecznie udało się mężczyznę zatrzymać.
Jak się okazało, kierowca cierpiał na schizofrenię paranoidalną i słyszał głosy. Na chorobę leczył się w Polsce. Kierowca był też pod wpływem alkoholu i marihuany. Połączenie wszystkich tych elementów poskutkowało tym, że 31-latek był przekonany, że goni go mafia i musi jak najszybciej wrócić do Polski, aby nikt nie zrobił krzywdy jego synowi.
Polak trafił do zakładu i zapadł wyrok
Od tamtej pory, Polak został umieszczony w zakładzie zamkniętym pod obserwacją. Według specjalistów mężczyzna nie powinien ponosić pełnej odpowiedzialności za swoje czyny.
W efekcie Polak nie usłyszał wyroku na podstawie kodeksu karnego. Sąd umieścił mężczyznę w zakładzie zamkniętym i bezterminowo odebrał mu możliwość poruszania się pojazdami po terytorium Niemiec.
Podobne wiadomości