Do zdarzenia doszło we wtorek nad ranem, na Alejach Jerozolimskich w Warszawie. Z relacji samego zatrzymanego wynika, były kadrowicz (prywatnie ojciec obecnego bramkarza reprezentacji Wojciecha Szczęsnego) jechał na Okęcie. Wiózł do pracy swoją żonę stewardessę. Jego volkswagen został zatrzymany do kontroli i okazało się, że kierowca wydmuchał 0,6 promila alkoholu.
- Zostało mu zabrane prawo jazdy, a samochód został przekazany osobie wskazanej. Mężczyzna w środę stawił się na wezwanie na komendzie. Przyznał się i złożył obszerne wyjaśnienia - przyznał w rozmowie z PAP podkomisarz Karol Cebula.
Według policji Szczęsny bronił się twierdząc, że oczywiście jest mu "cholernie wstyd". Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że nie powinien prowadzić. Tłumaczył, że wypił dwa piwa do kolacji i położył się spać. A o godzinie 3.05 jego żona została nagle wezwana telefonicznie na Okęcie.
Sprawca zajścia powtórzył to w rozmowie z Interią. Zaznacza również, że w informacji PAP pojawiło się przekłamanie, bo nie miał 0,6 tylko 0,36 promila. - Wsiadałem do samochodu z przeświadczeniem, że jestem "czysty". Przy pierwszym badaniu miałem 0,36 promila, a przy każdym kolejnym ten wynik spadał - podkreślał.
Dodał, że został zatrzymany przez policję do rutynowej kontroli, a nie w wyniku kolizji drogowej. Po przesłuchaniu został więc wypuszczony do domu. Żona zdążyła na samolot.
Na razie nie wiadomo co będzie z dalszą pracą Szczęsnego w telewizji, choć to on sam poinformował telefonicznie o zdarzeniu szefa TVP Sport, Marka Szkolnikowskiego. - Nie był oczywiście najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mam nadzieję, że wierzy, iż nie miałem świadomości, że robię coś niewłaściwego. Nie było tak, że zlekceważyłem, że miałem wszystko w d... i że najwyżej mnie złapią. Nie wiem jeszcze, jak zmienią się teraz moje najbliższe plany zawodowe. Na antenie miałem się pojawić w sobotę wieczorem przy okazji meczu z San Marino. Ale to na razie jedna z ostatnich rzeczy, o jakich myślę - powiedział.
Podobne wiadomości