
Chińskie samochody coraz śmielej rozpychają się na polskim rynku motoryzacyjnym. Ich atrakcyjne ceny i dość bogate wyposażenie przekonują coraz liczniejsze grono kierowców. Widać to już wyraźnie w statystykach sprzedaży nowych samochodów. Jednak tam, gdzie są zwolennicy, są również i oponenci, którzy próbują zdyskredytować przybyszy z dalekiego Wschodu. Dla tych drugich takie sytuacje, jak ostatni post na stronie MG Polska, jest tylko wodą na młyn. Pytanie tylko, ile w tej aferze ze złamanym pedałem gazu - w popularnej na naszym rynku marce aut - jest prawdy, a ile prowokacji. Postanowiliśmy przeprowadzić małe śledztwo w tej sprawie.
Złamany pedał gazu stał się zaczątkiem do wojny polsko-polskiej
Samochody, jak każde inne narzędzia, potrafią się zepsuć. Jedne są uszkodzeniami kosmetycznymi, a inne wymagają specjalistycznej naprawy. Jesteśmy gotowi na to, że uszkodzi się kamera cofania, uchwyt od osłony przeciwsłonecznej, czy nawet jakaś inna poważniejsza część w silniku. Wpadek jakościowych nie brakuje, o czym świadczą m.in. liczne akcje serwisowe. Nikt jednak nie spodziewa się, że uszkodzeniu ulegnie... pedał gazu. To już wpadka karygodna i z kategorii tych, które nie mają prawa się zdarzyć.
O właśnie takiej sytuacji poinformował jeden z użytkowników grupy "MG Polska" na Facebooku. Opis był tak samo lakoniczny, jak i zdjęcia, gdyż autor posta napisał jedynie "Ups".
Pod postem lawinowo rozgorzała dyskusja. W przeciągu niecałych 24 godzin pojawiło się ponad 800 komentarzy. W sekcji tej można wyraźnie dostrzec dwa obozy. Jedni bronią chińskiej motoryzacji, a drudzy ją atakują i udowadniają wyższość europejskiej motoryzacji. Oczywiście oberwało się także Niemcom i ich markom, jak to zwykle bywa przy tego typu sporach.
Najlepszą obroną jest atak - ta taktyka zawsze się sprawdza
Obrońcy chińskiej motoryzacji udowadniali, że chińskie marki nie są dotowane przez rząd Chin, a zło całego świata ma twarz europejskich marek.
"BMW do dziś nie potrafi zrobić rozrządu i poradzić sobie z panewkami więc o czym tu mowa....". Inni bagatelizowali to twierdząc, że: "(...) co do wpadek to wystarczy poszukać i nawet auta za miliony monet mają gorsze wpadki niż ta z chińczyka. Auta z Chin w niczym nie ustępują autom z Europy. Tak samo było z Japończykami i Koreańczykami, a jak widać na drogach, mają się całkiem dobrze i czy się to komuś podoba, czy nie Chińczycy ze swoją motoryzacją wykroją kawałek tortu i to spory".
Oczywiście pojawili się też zwolennicy teorii spiskowych, którzy w niewybrednych słowach upatrywali zmowy i prowokacji: "Dobra ściema. K**** czego to ludzie nie wymyślą, żeby ratować swoje Wieśwageny. Albo przesiadłeś się z Ursusa 330 i gnieciesz jak poj*****" - (pisownia oryginalna). Abstrahując od języka naszego internetowego sceptyka, faktycznie nie można wykluczyć teorii, że to prowokacja, mająca na celu zdyskredytowanie marki, która sprzedaje dziś więcej aut niż Suzuki, czy Fiat. Oczywiście postanowiliśmy to sprawdzić - ale o tym zaraz.
Z drugiej strony, miłośnicy europejskiej motoryzacji nie pozostawali dłużni. Krytycy egzotycznych modeli, uknuli teorię, że chińskie marki są tak dobre, jak większość towarów zamawianych na Temu: "po prostu kiepska jakość i tyle. Nie wszystko złoto co się świeci - zwłaszcza chińskie(...)", "Taka jakość tych aut, dlatego takie tanie", czy "Miało być tanio, jest tanio" i "MG - Mega G**** / Dlaczego jesteś w szoku?".
Jak widać, po obydwu stronach barykady nie biorą jeńców. Trudno stwierdzić też, czy część postów po każdej ze stron nie piszą po prostu internetowe trolle. Co ciekawe, w całej tej awanturze nikt nawet nie dociekał, o jakim aucie dokładnie mowa i jak do tego doszło. Zatem postanowiliśmy sami to zbadać i dotrzeć do autora.
Sprawdziliśmy kogo to pedał. I tu zaskoczenie!
Trzeba przyznać, że uszkodzenie, o którym mowa jest dosyć nietypowe. Postanowiliśmy odezwać się do autora postu, aby ustalić, co się właściwie stało i o jaki dokładnie model chodzi. Czy jest to któryś z modeli sprzedawanych aktualnie w Polsce?
Jak się okazuje, osoba odpowiedzialna za to całe zamieszanie na grupie miłośników MG, nie jest właścicielem tego konkretnego modelu, ani nawet autorem zdjęć. Jednak autor posta zapewnił nas, że jest właścicielem samochodu MG i jest z niego bardzo zadowolony, a awarie zdarzają się w każdej marce. Przekazał jedynie, że zdjęcia dotyczą modelu MG S5 EV.
A zatem, skoro autor posta z polskiej grupy FB jest jedynie pośrednikiem, to gdzie należy szukać tropu? Okazuje się, że we Francji, na tamtejszej stronie dotyczącej marki MG. Dotarliśmy do francuskiego autora zdjęć i odezwaliśmy się do niego, żeby zweryfikować, co się tak naprawdę stało. Oczywiście pierwsze co nas interesowało, czy on nie jest kolejnym pośrednikiem rozsyłającym nie swoje fotografie.
Znalazł się pechowy właściciel i opowiedział nam swoje przygody z MG
Tym razem jednak udało się skontaktować bezpośrednio z autorem zdjęć i właścicielem pojazdu - Pablo Vaan Kirkiem, który przekazał mi, że od początku miał problem z tym samochodem. W jego posiadaniu jest od sześciu miesięcy i ma przejechane około 16 tys. km. Potwierdził również model auta, czyli MG S5 EV Luxury. Jak dodał w rozmowie z nami, już po pewnym czasie od odbioru w aucie zepsuła się kamera cofania. Producent wycenił naprawę na 3000 euro, a na samą część właściciel miał czekać kilka miesięcy.
Co się tyczy uszkodzonej części, którą widzimy na zdjęciach, to do awarii doszło podczas wjeżdżania na autostradę. Kierowca miał jechać z prędkością 90 km/h. Jak zaznacza, nie wciskał mocno pedału, ani nie odpuszczał gwałtownie. Po prostu w pewnym momencie poczuł, że odpadła mu część.
Mężczyzna udał się do swojego lokalnego dealera, ale nie spotkał się z odpowiednim zajęciem sprawą. Jak zaznaczył, we Francji poziom obsługi posprzedażowej marki MG jest daleki od zadowalającego. Zwrócił uwagę, że firmie zależy na rozszerzaniu sieci sprzedaży, bez odpowiedniego zaplecza i wykwalifikowanej kadry. Ma to być zdecydowanie inne podejście niż w Danii czy Holandii.
Z tego powodu zdecydował się na opublikowanie zdjęć na francuskiej grupie na Facebooku, gdzie sprawa również spotkała się z dużym zainteresowaniem, jak to miało miejsce w przypadku polskiego posta. Na zakończenie Pablo dodał, że po zamieszczeniu wpisu na stronie, odezwało się do niego francuskie przedstawicielstwo marki MG, aby sprawę załatwić polubownie, ale na razie nie ma odpowiedzi z ich strony po tym, jak właściciel pojazdu im odpisał.
O komentarz poprosiliśmy polskie przedstawicielstwo firmy MG
O komentarz poprosiliśmy również polskie przedstawicielstwo MG Motor. Przesłałem firmie zdjęcia do wglądu, a oto odpowiedź, jaką udało mi się uzyskać:
Grupa na portalu Facebook, na której pojawiła się publikacja, nie jest oficjalnym kanałem MG Motor Polska, dlatego nie możemy odnieść się do jej treści ani zweryfikować kontekstu przedstawionego postu. Chcielibyśmy jednak podkreślić, że w Polsce nie odnotowaliśmy żadnych zgłoszeń ani przypadków uszkodzenia pedału gazu w samochodach MG. Nie posiadamy również informacji o podobnych incydentach z innych rynków, które wskazywałyby na występowanie takiego problemu w modelach MG. Bez rzetelnych danych technicznych dotyczących konkretnego pojazdu - jego historii serwisowej, sposobu eksploatacji czy potencjalnych wcześniejszych uszkodzeń - nie jesteśmy w stanie wskazać przyczyny podanej sytuacji
- powiedziała Paulina Skowron, PR & Communication Manager, SAIC Motor Poland.
Najwidoczniej sprawa uszkodzonego pedału gazu jest bardzo świeżym zdarzeniem, przez co nie ma jeszcze informacji o nim. Jednak post na polskiej grupie MG pokazuje, jak skrajne podejście mają Polacy do chińskiej motoryzacji. Obydwie strony są w stanie "zakrzyczeć" siebie nawzajem, nie bacząc na słownictwo i kulturę wypowiedzi. Po jednej i drugiej stronie barykady mamy osoby, które są w stanie bronić swoich racji do pierwszej krwi. Dobrze, że tylko w przestrzeni internetowej. Nie można też wykluczyć, że te animozje napędzane są przez opłacone osoby, które - w zależności jakie mają interesy - próbują zdyskredytować przeciwnika. Chciałoby się rzecz - normalne praktyki w kuluarach biznesu.
Podobne wiadomości