Nowe propozycje zakładają utrzymanie maksymalnej ceny na poziomie 125 tys. zł, ale w przypadku przedsiębiorców będzie to kwota netto. To oznacza, że na dopłaty załapie się więcej aut.
Rządowy projekt dopłat to pozorne wsparcie elektromobilności - pisaliśmy w połowie lipca, kiedy poznaliśmy jego założenia. Tak mocne stwierdzenie znalazło się w komentarzu Polskiego Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Teraz Ministerstwo Energii opublikowało kolejne propozycje. Niektóre ze zmian zostały pozytywnie ocenione przez ekspertów, którzy do tej pory krytykowali projekt rozporządzenia.
Podział elektryków na kategorie. Wiemy, ile rząd chce dopłacać do każdej z nich
Dopłaty mają zależeć nie tylko od ceny pojazdu, ale też jego kategorii. Ministerstwo proponuje następujący podział:
Uzależnienie wysokości wsparcia od kategorii pojazdu oceniamy pozytywnie. Polska branża elektromobilności, w ramach prowadzonych konsultacji publicznych projektu rozporządzenia, aktywnie zabiegała o wsparcie uwzględniające realia rynku. To naturalne, że w odniesieniu do droższych, w pełni elektrycznych pojazdów dostawczych i ciężarowych, mają obowiązywać proporcjonalnie wyższe dotacje niż w przypadku elektrycznych pojazdów osobowych. Wsparcie do 70 tys. zł w przypadku elektrycznego samochodu dostawczego może stanowić bardzo skuteczną zachętę dla potencjalnych nabywców i rozwijać sektor zeroemisyjnej logistyki w polskich miastach
- mówi Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA (Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych). Dopłaty do poszczególnych kategorii mają wyglądać następująco:
Limit dla samochodów osobowych to wciąż 125 tysięcy złotych. Przedsiębiorcy będą to liczyli jako kwotę netto
Najdroższy osobowy samochód elektryczny, na który otrzymać będzie można dopłatę może kosztować maksymalnie 125 tysięcy złotych. To się nie zmienia, ale jeżeli pojazd zostanie zakupiony przez przedsiębiorcę, to limit będzie kwotą netto. Oznacza to, że realnie dopłaty dla firm będą możliwe dla samochodów, za które trzeba zapłacić 154 tysiące złotych.
Dzięki temu, na mocy projektowanych przepisów, wsparcie obejmie więcej modeli pojazdów elektrycznych niż w przypadku osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej
- komentuje PSPA. Dla "przeciętnego Kowalskiego" w limicie wciąż łapać się będą tak naprawdę tylko 4 auta:
smart EQ fortwo i smart EQ forfour (obydwa kosztują poniżej 100 tysięcy zł)
VW e-Up! (101 790 zł), niedługo do sprzedaży wejdą jego bliźniaki spod znaku Skody i Seata,
Opel e-Corsa (124 590 zł).
Dla przedsiębiorców osiągalny okaże się bardzo popularny w Europie model, Renault ZOE (133 900 zł). Inne najpopularniejsze e-auta są wciąż droższe. Przykładowo, Nissan Leaf kosztuje 157 700 zł, VW e-Golf 169 490 zł, a Hyundai Kona Electric - 165 900 zł. Nie są to już jednak duże różnice. Możliwe, że polscy importerzy postanowią dostosować cenniki do nowych przepisów.
Proponowane dopłaty do autobusów i trolejbusów są bardzo pozytywnie oceniane przez PSPA:
Takie wsparcie zakupu autobusów zero- i niskoemisyjnych z pewnością przyczyni się do dalszego rozwoju ekologicznego transportu zbiorowego w Polsce. W tej kategorii nasz kraj już obecnie jest jednym z europejskich liderów i powinniśmy trzymać ten kurs.
Propozycje wsparcia rozwoju infrastruktury
Jednym z największych problemów stojących na drodze elektromobilności w naszym kraju jest brak odpowiedniej infrastruktury. To także ma się zmienić dzięki rządowym dopłatom. Dopłata do stacji ładowania normalnej mocy wyniesie do 25,5 tys. zł, dużej mocy do 150 tys. zł, a jeżeli infrastruktura ma służyć do ładowania środków publicznego transportu zbiorowego – do 240 tys. zł.
Propozycje, o których piszemy wciąż nie są ostateczne. Możliwe są kolejne zmiany. Projekt rozporządzenia Ministerstwa Energii będzie szczegółowo omawiany w trakcie Kongresu Nowej Mobilności, odbywającego się w dniach 9-10 września w Lublinie.
Podobne wiadomości