Tymczasem dotychczasowe zmiany w Kodeksie karnym zaostrzające i komplikujące przepisy "antyalkoholowe" nie działają, a nawet przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego: zatrzymanych pijanych kierowców jest coraz więcej.
Posłowie nie zgodzili się z poprawkami Senatu dążącymi do odrzucenia nowelizacji Kodeksu karnego i – jeśli prezydent podpisze ustawę – przepisy przewidujące konfiskatę samochodów pijanych kierowców wejdą w życie w ciągu trzech miesięcy. Niestety, po raz kolejny nad dążeniem do poprawy sytuacji wzięła górę chęć zaostrzenia represji. Szansa, że za sprawą nowych przepisów gwałtownie zmniejszy się liczba pijanych kierowców na drogach jest znikoma. Pojawi się natomiast szereg problemów.
Coraz ostrzejsze kary, sytuacja coraz gorsza
Tylko wczoraj zatrzymano 231 pijanych kierujących, dzień wcześniej 193, a jeszcze dzień wcześniej – 412. Takie liczby pojawiają się codziennie. Ci wszyscy zatrzymani wkrótce oficjalnie zostaną przestępcami, z pewnością stracą prawa jazdy (o ile wcześniej je mieli), każdy powinien zapłacić surową karę pieniężną, część dostanie wyroki więzienia w zawieszeniu, a część trafi za kraty. Tak działa (a właściwie tak nie działa) zaostrzone niedawno prawo, które należy obecnie (jeszcze przed wprowadzeniem konfiskaty) do najsurowszych w Europie. Ostatnie dni to zresztą nie przypadek. Przykładowo w lipcu tego roku zatrzymano 10 645 tys. pijanych kierowców – o 24 proc. więcej niż rok wcześniej. Sierpień był jeszcze gorszy – zarejestrowano wynik o 29 proc. "lepszy" niż przed rokiem. A może policja stała się tak skuteczna i wyniki te są spowodowane częstszymi kontrolami? Otóż nie. Pod koniec 2021 r. NIK informował, że z roku na rok rośnie udział nietrzeźwych wśród kontrolowanych kierowców. O ile w 2017 r. jeden na 160 kontrolowanych kierowców był nietrzeźwy, to trzy lata później już jeden na 70. Alkohol to jeden problem, drugi to narkotyki. NIK: "Od 2011 r. ponad 5-krotnie wzrosła liczba kierujących pod wpływem środków odurzających".
Wniosek: ostrzejsze kary w żaden sposób nie wpływają na zmniejszenie pijanych kierujących, a w każdym razie same w sobie nie stanowią rozwiązania problemu.
Konfiskata aut, czyli inna kara dla każdego
Ogromnym problemem wynikającym z nowego prawa jest nierówne traktowanie przestępców. Jednego jazda po pijanemu będzie kosztować 1000 zł, innego – 200 tys. zł. Niestety, nie ma gwarancji, że zawsze wysoka kara trafi na osobę, która ma z czego zapłacić. Ostatecznie ten, kto zostanie zatrzymany za kierownicą cudzego samochodu, będzie musiał zapłacić jego równowartość. Nie ma wątpliwości, że większość nie zapłaci. Według informacji NIK (obowiązkowo) zasądzane od 2015 r. wpłaty na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarne są w większości nieściągalne. Dane, którymi NIK dysponował pod koniec 2021 r., mówią, że nie wpłacono 77 proc. zasądzonych nawiązek i świadczeń pieniężnych.
Na tym tle rozsądna wydaje się decyzja, aby kierowcy zawodowi nie musieli płacić równowartości prowadzonej przez siebie ciężarówki, a jedynie nawiązkę na wspomniany wyżej Fundusz – czyli tak jak teraz. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego pijany kierowca zawodowy ma mieć lepiej niż pijany kierowca-amator. Ktoś to rozumie?
Co ciekawe, już teraz pojawiają się żarty z nowych przepisów, które wkrótce mogą być stosowane w prawdziwym życiu: "W związku z zaostrzeniem prawa karnego pilnie kupię samochód do 1500 zł".
Przepisy są skomplikowane, a będą jeszcze bardziej
Jedną z przyczyn tego, że coraz ostrzejsze przepisy są całkowicie nieskuteczne, jest ich nieprawdopodobna komplikacja. Kara dla pijanego kierowcy składa się z więzienia (opcjonalnie w zawieszeniu bądź nie, to zależy od okoliczności), z utraty prawa jazdy oraz z kary finansowej. Czy ktoś z państwa pamięta dokładnie, co grozi złapanemu po pijanemu za pierwszym razem, a co za kolejnym? Nie? Ja też nie pamiętam – gdy potrzebuję wiedzieć, za każdym razem muszę sięgać do ustawy, a tak naprawdę kilku ustaw. Można uznać za pewnik, że kierowca, który jest w takim stanie psychicznym, że po pijanemu wsiada za kierownicę, nie ma pojęcia, co mu grozi i nawet nie jest w stanie tego sprawdzić. Może nawet go to nie obchodzi.
Obecnie komplikacja narasta – dochodzi konfiskata, która należy się sprawcy przestępstwa bądź nie. W wielu wypadkach trzeba będzie wyceniać samochód będący narzędziem przestępstwa. Od przestępstwa do ukarania może minąć np. dwa lata, a na końcu i tak okaże się, że przestępca nie ma z czego zapłacić. Albo karę poniesie jego rodzina. Jaki jest tego sens? I jeszcze jedno pytanie: Czy państwo jest gotowe zostać największym w kraju dilerem samochodów używanych?
Rząd nie próbuje nawet ograniczyć liczby pijanych za kierownicą
Zamiast zamykać w więzieniach tysiące pijanych kierowców (a zapewne już wkrótce zabierać im także samochody) wypadałoby prowadzić jakąkolwiek politykę społeczną w tej kwestii. Zamiast karać alkoholików i przypadkowych pijaków – leczyć ich, co z pewnością wyszłoby taniej. Uświadamiać. Może należałoby zakazać sprzedaży mocnych alkoholi na stacjach benzynowych, do których – domyślnie – jedzie się samochodem? Poza zaostrzaniem kar polityka antyalkoholowa jednak nie istnieje.
Aby nie być posądzonym o stronniczość, będę teraz cytował tezy zawarte w informacji NIK z października 2021"
"Ustanowienie obowiązku orzekania przez sądy kar finansowych oraz określenie od 2015 r. ich minimalnej, znacznie podwyższonej wysokości za przestępstwo polegające na prowadzeniu pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego nie jest skutecznym narzędziem służącym ograniczeniu liczby osób prowadzących pojazdy w takim stanie" (wytłuszczenie – NIK).
"Tym bardziej szokujące jest, że Minister nie inicjował działań informacyjno-edukacyjnych ani programów profilaktycznych związanych z tematyką alkoholową, mimo że wynikały z Narodowego Programu Zdrowia oraz z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi".
"Podmioty działające na rynku przewozów oraz komunikacji publicznej występowały do Ministra o podjęcie prac zmierzających do uregulowania obowiązku poddania się pracownika (w tym kierowcy) prewencyjnemu badaniu na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu. Minister nie skierował jednak sprawy do ministra właściwego do spraw pracy, choć uznał, że powyższe regulacje powinny znaleźć się w Kodeksie pracy".
Podobne wiadomości