Problem w tym, że w projekcie zainicjowanym przez ówczesnego wiceprezesa Jastrzębskiego jest sporo niedomówień. Wiadomo jednak, że państwowy koncern na projekt, który zakończył się fiaskiem, wydał ponad milion dolarów.
Na sprawę projektu, który pochłonął ponad milion dolarów, czyli prawie pięć milionów złotych, a mimo to nigdy nie zobaczył światła dziennego, natrafili reporterzy RMF FM. Z ich ustaleń wynika, że postępowanie zapoczątkował jesienią 2016 roku ówczesny wiceprezes koncernu – Marcin Jastrzębski, który trafił do spółki po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość i ostatecznie w styczniu 2017 roku został jej prezesem.
Lotos skierował w tamtym czasie zapytanie ofertowe o stworzenie auta elektrycznego do trzech firm. Według doniesień RMF FM wątpliwości budzi już sam sposób wyboru podmiotów, które zostały zaproszone. Według dziennikarzy wytypowała je trzyosobowa komisja, w skład której wszedł sam Jastrzębski. Nie wiadomo też, jakimi kryteriami kierowali się lotoscy "eksperci" przy wyborze wykonawcy analizy.
Elektryk z Lotosu – tu nic się nie zgadza
Wybór padł na amerykańską spółkę Electric Power Research Institute (EPRI). Najwięcej wątpliwości wzbudza jednak jej polski wspólnik. Według doniesień RMF FM Amerykanie stworzyli konsorcjum z nieznaną spółką ArtTech, której kapitał założycielki wynosił zaledwie 5 tys. zł (to minimum przy zakładaniu spółki z o.o w Polsce), a siedziba znajdowała się pod wynajętym adresem.
To jednak nie koniec kontrowersji wokół tajemniczego projektu Grupy Lotos. Spółka ArtTech uczestniczyła w tworzeniu analizy, mimo że wcześniej zespół ds. ochrony infrastruktury krytycznej polskiego koncernu paliwowego dwukrotnie wydał negatywne rekomendacje na temat jej udziału w całym projekcie.
Z relacji dziennikarzy wynika też, że tworzenie zamówionej analizy mocno się opóźniało względem harmonogramu, a sam Lotos nie egzekwował zawartych w umowie terminów. Mimo to na konto ArtTech wpłynęło ostatecznie 496 tys. dolarów, a Amerykanie otrzymali kolejne 590 tys. dolarów.
Lotos wydał milion dolarów na... analizę biznesową
Reporterzy RFM FM dotarli do informacji, że projekt ostatecznie zakończył się na pierwszej fazie, czyli opracowaniu analiz biznesowych. Raport kosztował państwowy koncern ponad milion dolarów. Kolejnym etapem miało być zaprojektowanie samochodu, na co Lotos zamierzał wydać kolejne 7,2 mln dolarów.
Dlaczego projekt zakończono na analizie biznesowej? Tego do końca nie wiemy, ale za to wiemy, że jego zakończenie zbiegło się z odwołaniem Jastrzębskiego z funkcji prezesa Lotosu w marcu 2018 roku.
Jastrzębski uczestniczył też przy innym narodowym projekcie budowy auta elektrycznego
Dziennikarze RMF FM dotarli też do innych ciekawych informacji. W 2020 roku spółka VEREMO, której prezesem był wtedy Jastrzębski przystąpiła do projektu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) na dostawczy samochód elektryczny. Spółka otrzymała wtedy 150 tys. zł z kasy państwowej instytucji. To jednak nie koniec zbiegów okoliczności. Okazało się też, że ze spółką VERAMO związany był w tamtym czasie także były prezes spółki ArtTech.
Reporterzy RMF FM zapytali o kulisy całej sprawy Marcina Jastrzębskiego. Ten tłumaczył się, że wybrane konsorcjum złożyło najlepszą ofertę. Po za tym w mniemaniu byłego prezesa Lotosu firma miała doświadczony zespół, który miał uczestniczyć m.in. przy projektach Tesli. Były prezes Lotosu argumentował też, że w EPRI pracował Tony Posawatz, amerykański inżynier znany w branży z projektowania samochodów elektrycznych, co miało potwierdzać jej fachowość.
Jastrzębski też zaprzeczył, jakoby Veramo wykorzystało w projekcie NCBiR analizy opracowane wcześniej dla Lotosu.
„Elektryczne" zapędy Lotosu bada Orlen
Wiadomo też, że całej sprawie przygląda się też Orlen. Nowy właściciel Lotosu rozpoczął wewnętrzną kontrolę przyglądając się przejrzystości postępowania i procedur w wyborze konsorcjum do sporządzenia analizy biznesowej. Rzeczniczka PKN Orlen nie zdradziła jeszcze żadnych szczegółów co do ustaleń audytorów, wiemy tylko tyle, że firma dąży do zbadania sprawy.