Sztuczki handlarzy samochodów, czyli jak oszukać klienta. Z tą listą nie dasz się nabrać

2 lata, 6 miesięcy temu - 15 czerwca 2022, moto.pl
Sztuczki handlarzy samochodów, czyli jak oszukać klienta. Z tą listą nie dasz się nabrać
Ludzie kupują oczami i najważniejsze jest zafascynować nabywcę.

Dopiero gdy uda się klienta zauroczyć sprzedawanym samochodem, rozpoczyna się przekonywanie go o wartości auta, czyli kunszt prawdziwego sprzedawcy. To zasada stosowana przez wszystkich handlarzy aut. Najważniejsze bowiem, aby klient stanął obok samochodu i zaczął go dokładnie oglądać..

Psychologia handlu wskazuje, że podczas zakupu ogromne znaczenie ma pierwszy moment spotkania z nabywanym towarem. Jeżeli kupujemy w sklepie np. rower, to wersja która będzie miała brzydką szatę graficzną od razu zniechęci większość kupujących. Równocześnie model, który ma efektowny wygląd dla wielu będzie atrakcyjnym towarem. Nic z tego, że jego osprzęt będzie gorszy. O tym pomyślą jedynie fachowcy. Dla większości liczy się widok i ta „nić sympatii" jaka zawiązuje się między nabywcą a towarem.

Nie inaczej jest w przypadku samochodu. Właśnie fakt, że „ludzie kupują oczami" wykorzystują handlarze. Co ciekawe, nie wykorzystują tego osoby prywatne, gdyż nie mają pojęcia jak podpicować samochód pod klienta. W efekcie zwykły, przeciętny samochód Kowalskiego, po profesjonalnym „picowaniu" wygląda jak samochód hrabiego Kowalskiego. Jak tego dokonano?

Odcienie lakieru
W przypadku, gdy którykolwiek z elementów nadwozia był lakierowany, zawsze występują różnice odcieni lakieru. Jedynie, gdy lakierujemy auto które ma kilka miesięcy, nie będzie problemu z odcieniem. W przeciwnym wypadku mamy już oddziaływanie otoczenia na powłokę lakierniczą. W nowych samochodach z dodatkową warstwą lakieru bezbarwnego jest to mniej odczuwalne, ale z reguły mamy na rynku samochody starsze.

Dodatkowo lakiernik nigdy nie położy warstwy idealnie równo i pod takim samym kątem jak urządzenia lakiernicze w fabryce. W efekcie zawsze wyjdą nam różnice odcieni.

Nie dostrzeżemy ich na słońcu, ale ubierając okulary przeciwsłoneczne jest już szansa. Najbardziej efekt malowania jakiegoś elementu dostrzeżemy stawiając samochód wieczorem pod lampą uliczną. W tym wypadku jednolite światło i dość skupiona wiązka świetlna dokładnie wykażą wszelkie wady.

Oczywiście badając lakier czujnikiem grubości bez problemu zobaczymy odchyłki grubości warstwy, co sugeruje lakierowanie.

Sztuczka oszukania wzroku.
Aby zminimalizować problem z odcieniem lakieru, zazwyczaj lakiernicy lakierują nowy element i dodatkowo, częściowo napylają element sąsiedni. Dzięki temu nie będzie wyraźnego rozgraniczenia na końcu elementu. Przykładowo wylakierowanie błotnika i częściowe wylakierowanie drzwi spowoduje, że nie będzie wyraźnej granicy odcieni na łączeniu błotnik-drzwi, co bez tego zabiegu byłoby bardziej widoczne. W tym wypadku drzwi są w całości lakierowane warstwą bezbarwną, co „rozmywa obraz".

Podobnie sztuczką oszukania wzroku posługują się także handlarze. Tyle tylko, że w ich wypadku jest to zwiększenie intensywności barwy. Polega to na natarciu wszystkich powierzchni środkiem do nabłyszczania kokpitu. W wyniku takiego działania nawet wyblakły lakier ma wspaniałą żywą barwę. Co charakterystyczne, działanie takie pozwala też zniwelować różnice między dwoma elementami o różnym odcieniu lakieru.

Zazwyczaj po upływie kilku dni czar pryska i klient zobaczy, że kupił auto z nieładną łaciatą karoserią.

Opony
Także w tym przypadku handlarze stosują „wizualizację rzeczywistości". Polega to na optycznym doskonaleniu gum. Jeżeli w samochodzie są stare i zużyte opony, wystarczy natrzeć je czernidłem, którego cena opakowania to 10-15 zł. Po takim zabiegu znikają wszystkie pęknięcia i białe zarysy starości opon (dokładnie to są one dalej, ale czernidło działa jak krem nawilżający na suchą skórę).

Natarcie rowków bieżnia sprawia zaś, że tracimy dokładną ocenę wielkości klocków bieżnika. Jeżeli dodatkowo koło przejedzie po zakurzonej drodze, uzyskamy efekt przybrudzonej powierzchni styku i fantastycznie czarnych boków klocka bieżnia. Tym samym mamy złudzenie optyczne, ograniczające poprawność oceny.

Dlatego w chwili, gdy widzimy w używanym samochodzie opony nawilżone czernidłem, powinno to obudzić naszą czujność. Warto wówczas sprawdzić czy opony są z tego samego roku produkcji (przynajmniej na osi) i czy głębokość bieżnika faktycznie jest zadowalająca.

Kierownica, pedały i uszczelki
To kolejny element, który jest maskowany, aby „uatrakcyjnić i odmłodzić auto". W przypadku kierownicy z tworzywa sztucznego, stosowana jest osłona na kierownicę. Za 50 zł można kupić skórzany pas, który nakładamy na wolant i dratwą (zazwyczaj w efektownym kolorze niebieskim lub czerwonym) przeplatamy oczka skórzanego pasa. Jest to praca jak sznurowanie obuwia. Po założeniu tej osłony, nie tylko znikną wszelkie uszkodzenia wolantu, ale też samochód bardzo zyska wizualnie.

W tym miejscu warto podkreślić, że ten zabieg jest możliwy tylko w przypadku kierownic z tworzywa sztucznego. Fabryczne kierownice skórzane nie są bowiem skórzaną nakładką na wolant z tworzywa, ale konstrukcją z grubszą pianką i skórzanym obszyciem. Ponieważ nie można zdjąć tego obszycia, jedynym rozwiązaniem jest nałożenie kolejnej warstwy skóry. To zaś powoduje, że grubość wolantu jest odczuwalnie większa.

Ważne też aby sprawdzić jak wygląda wolant kierownicy w innych autach tej marki. Przykładowo Renault ma gorsze jakościowo materiał niż Volkswagen, a Golf z przebiegiem 150 000 km ma kierownicę podobną jak Megane które przejechało 80 000 km

Kolejny element który jest doskonałą wizualizacją jakości samochodu to gumowe nakładki na pedała. Niestety po pewnym czasie (z reguły po 125 000 km) są one zużyte. Warto dokładnie przyjrzeć się ich wyglądowi. Jeżeli auto ma 70 000 km i ma nowe nakładki, powinno nas to zastanowić.

Także uszczelki na drzwiach powinny zwrócić naszą czujność. Jeżeli uszczelka jest porozrywana, czy ma wyraźne pęknięcia, świadczy to o znacznym użytkowaniu. Handlarze najczęściej nacierają uszczelki czernidłem, aby „przywrócić im wizualną świetność".

Wnętrze
Z reguły wnętrze samochodu używanego, sprzedawanego prze handlarza wygląda lepiej niż „nówka z salonu". Jest to efekt stosowania na wszystkich elementach środka do nabłyszczania kokpitu. Pryskane są deska rozdzielcza, poszycia drzwi, plastikowe i skóropodobne elementy na fotelach, a nawet galeria pedałów i plastikowe obicia słupków.

Jeżeli chcielibyśmy dodać uroku swojemu autu, to musimy pamiętać, że po natryśnięciu warstwy sprayu do kokpitu, należy go rozetrzeć suchą szmatką (flanela, fibra). Tylko w ten sposób nie będzie tłustych plam i powierzchnia będzie wyglądała jak w samochodzie handlarza.

Ważne też aby pozostawić samochód otwarty na kilka godzin (najlepiej dzień/noc), aby zapach wparował. W efekcie będziemy mieli ładną czystą powierzchnię i żadnych niekorzystnych zapachów.

Jest to oczywiste dla każdego handlarza. Jeżeli wewnątrz „pachnie sprayem do kokpitu" lub mamy kilka choinek zapachowych, to znak, że handlarz chciał coś ukryć. Zazwyczaj jest to pleśń lub jakiś trudno usuwalny zapach z dywaników.

Jak rozpoznać, czy jest to czystość samochodu, czy pic?
Wystarczy otworzyć schowek na rękawiczki, podłokietnik lub drzwi. Za każdym razem mamy doskonale wyczyszczoną powierzchnię widoczną i niedoczyszczoną niewidoczną przestrzeń. Tak więc po otwarciu schowka na rękawiczki lub podłokietnika zobaczymy przykurzone ranty zamknięcia.

Patrząc na otwarte drzwi zobaczymy zaś, że miejsce zawiasów na słupkach jest wyraźnie zabrudzone. Jeżeli samochód byłby stale czyszczony, w miejscu mocowania zawiasów i na całym słupku będzie warstwa zaschniętego kurzu. Gdy samochód był picowany na sprzedaż, słupek będzie ładnie wyczyszczony, a w miejscach niedostępnych (jak krawędzie zawiasów) będą wyraźne czarne fragmenty, nigdy nie czyszczonego brudu.

Podobne fragmenty brudu zobaczmy po ściągnięciu uszczelek na drzwiach.

Brud technologiczny
To najwspanialszy wynalazek handlarzy samochodowych. Jest on banalnie prosty, a doskonale przekonuje osoby nie znające tematu. Dotyczy komory silnika. Po dokładnym umyciu komory pod ciśnieniem, wszystkie elementy gumowe i plastikowe są nacierane sprayem do kokpitu (ważne aby nie powstały tłuste plamy, więc spray jest wycierany do sucha).

Na wszystkich spojeniach blach jak kielich amortyzatora, spaw pasa, spraw podłużnicy itp., rozpylana jest mgiełka fluidolu w kolorze miodowym (użycie ciemnego nie daje efektu, a tylko zwraca uwagę). Zanim fluidol zaschnie przypominając warstewkę konserwacji w komorze silnika jest kilkakrotnie wytrzepana ścierka do ścierania kurzu, która rozpyla kurz. W efekcie mamy efektowne „postarzenie całej komory", co sugeruje, że jest ona sucha i nie zabrudzona od długiego czasu.

Jeżeli zobaczymy taki brud technologiczny, to także warto zainteresować się, czy ma on coś ukryć, czy też jest tylko efektownym zabiegiem czyszczącym.

Jak widać z przytoczonych przykładów, możliwości „oczarowanie klientów" jest naprawdę wiele. Dlatego wybierając samochód używany warto udać się z kimś kto dokładnie zna się na handlarskich sztuczkach i wie czego szukać. Z doświadczenia wiem, że najlepszymi takimi osobami są blacharze samochodowi. Mają oni częściej niż mechanicy i lakiernicy styczność z elementami, które muszą zdejmować, a w związku z tym wiedzą jak element wygląda bez picowania.

Support Ukraine