Po pozytywnym wyniku kontroli z zadowoleniem wniosłem 98 zł opłaty za pieczątkę, zdając sobie jednocześnie sprawę z faktu, że powodów do zadowolenia zdecydowanie nie mają diagności.
W maju 2004 roku Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. W tym samym roku w życie weszło rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 29 września 2004 r. w sprawie wysokości opłat związanych z prowadzeniem stacji kontroli pojazdów oraz przeprowadzaniem badań technicznych pojazdów (Dz. U. z 2023 r. poz. 1070). Zapisy tej ustawy obowiązują do dziś. Galopująca inflacja, wzrost płacy minimalnej, zmieniona stawka VAT czy gwałtownie rosnące koszty prowadzenia biznesu, nie wpłynęły na waloryzację cen przeglądów przez przeszło dwie dekady.
Aktualna cena badania technicznego w przypadku samochodu osobowego kategorii M1 (osobowych niemających więcej niż osiem miejsc dla pasażerów) to 98 zł brutto. To znaczy, że w tej kwocie jest uwzględniony również podatek VAT, którego stawka wynosi 23 proc. wartości. Jedynie w przypadku konieczności przeprowadzenia dodatkowego badania instalacji gazowej w aucie jego cena rośnie do 162 zł. Dodatkowo każdy kierowca ponosi dodatkowo opłatę w wysokości złotówki na rzecz elektronicznego systemu CEPiK (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców).
Obecne stawki badań są oderwane od rzeczywistości
Od 20 lat odwiedzam stacje kontroli pojazdów. Robię to, odkąd byłem studentem, od czasów, gdy minimalne wynagrodzenie w Polsce wynosiło 824 zł brutto. W 2004 roku koszt przeglądu pojazdu stanowił spory wydatek, który w przypadku wielu zmotoryzowanych musiał zostać wcześniej zaplanowany w domowym budżecie. Za minimalną pensję można było wykonać osiem badań technicznych w przypadku osobówki.
Mamy rok 2025, w którym minimalna pensja w kraju nad Wisłą wynosi 4666 zł brutto. W ciągu 20 lat prywatnie zdążyłem parę razy zmienić samochód, natomiast stawka okresowego badania technicznego pojazdu osobowego niezmiennie wynosi 98 zł brutto. Taka kwota obecnie pozwala na wykonanie aż 47 tego rodzaju badań.
Branża od lat domaga się zmian
Potrzeba waloryzacji cen przeglądów jest pilna, o czym od kilku lat głośno mówi branża domagająca się zmian. Diagności apelowali do poprzedniej władzy o podniesienie opłat i tak samo apelują do polityków po zmianach, jakie zaszły w rządzie po wyborach parlamentarnych z 2023 roku. Jak na razie, bez skutku.
Przebywając na jednej z warszawskich SKP, gdzie wykonałem okresowy przegląd swojego auta, spoglądając na pożółkłą tablicę informacyjną z cenami badań technicznych, zapytałem o nie diagnostę. Starszy mężczyzna z siwym wąsem, mający na sobie granatowy strój warsztatowy, bezsilnie wzruszył ramionami. W odpowiedzi usłyszałem jedynie, że "jest, jak jest" oraz, że "państwa od lat nie interesuje los przedsiębiorców i diagnostów, którzy wykonują badania technicznie rzetelnie i uczciwie". Sami diagności nie mogą nic zrobić ze stawkami - są zakładnikami przepisów i pozostają im jedynie apele i protesty.
Na stacjach czas się zatrzymał
Stacje kontroli pojazdów to w większości małe i średnie firmy. Przez blisko dwie dekady koszty związane z prowadzeniem takiej działalności dramatycznie się zmieniły. Wzrosły stawki energii, wynagrodzeń i kosztów bieżących utrzymania stacji. Nie dziwi więc, że SKP często wymagają nakładów finansowych na remonty i modernizacje. Jednak trudna kondycja finansowa takich firm nie pozwala na przeprowadzenie odpowiednich prac. Stąd w wielu przypadkach stacje kontroli pojazdów wyglądają tak, jakby czas się w nich dawno zatrzymał.
Konieczność rewaloryzacji ustalonych w 2004 r. kwot jest pilna również z innego powodu. System kontroli pojazdów wymaga uszczelnienia i przystosowania do współczesnych realiów technologicznych. Takie działanie będzie wymagać przeprowadzania przez diagnostów dodatkowych czynności oraz wyposażenia warsztatów w odpowiedni sprzęt. A to kosztuje. Plany zakładają konieczność wykonywania zdjęć diagnozowanych pojazdów i tzw. digitalizację zaświadczeń o przeprowadzonym badaniu technicznym, tak aby cały proces dokumentacji przenieść do sieci. Fotografie będą m.in. formą potwierdzenia przeglądu, widniejącą w Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP).
Rok 2025 ma być przełomowy w badaniach technicznych
Ministerstwo Infrastruktury zapowiada reformę systemu badań technicznych i automatyczne podwyższenie opłat. 22 stycznia na posiedzeniu Komisji Infrastruktury podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Stanisław Bukowiec oraz przedstawiciele Departamentu Transportu Drogowego MI przedstawili plany dotyczące reformy badań technicznych.
Z planów wynika, że ministerstwo zamierza wprowadzić systemowe rozwiązanie, a opłaty za badania techniczne będą powiązane z obiektywnym wskaźnikiem – średnim wynagrodzeniem i będą podlegać corocznej waloryzacji. Brak jednak cały czas konkretów dotyczących terminów i skali podwyżek. Projekt zmian w ustawie Prawo o ruchu drogowym nie został nawet wpisany do wykazu prac Rady Ministrów. Trudno więc powiedzieć, czy rząd zdecyduje się na realne działania, czy znów skończy się na obietnicach bez pokrycia.
Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji RP (SITK) wnioskuje o to, by cena badania technicznego wynosiła 260 złotych i podlegała corocznej waloryzacji. SITK uważa, że koszt badania powinien być zależny od wysokości płacy minimalnej. Dopóki jednak nie poznamy szczegółów i opracowanych przez ministerstwo kwot, stawkę 260 złotych należy traktować jedynie jako spekulację.
Podobne wiadomości