Zatrzęsienie polskich tablic we Włoszech. To nie szturm turystów z Polski – wyjaśniamy

6 miesięcy, 1 tydzień temu - 6 maja 2024, Auto Świat
Polskie tablice rejestracyjne we Włoszech
Polskie tablice rejestracyjne we Włoszech
Myślicie, że to Polacy bywają chytrzy? Zapewne nie słyszeliście o sposobie "na Polaka" stosowanym przez włoskich kierowców.

Przekręt, do którego służą polskie tablice rejestracyjne we Włoszech, zyskuje coraz więcej zwolenników i lokalne władze nie mogą tego zwalczyć. Dlaczego? Ryzykowny manewr umożliwiają dziurawe włoskie przepisy.

  • Przejeżdżając przez Włochy, można natknąć się na wiele skuterów i samochodów zarejestrowanych w Polsce. Większość z nich należy do "lokalsów"
  • Włosi próbują w ten sposób zmniejszyć koszty utrzymania pojazdów, które w niektórych regionach kraju są wręcz abstrakcyjnie wysokie
  • W artykule wyjaśniamy, jak działa proceder korzystania z polskich tablic rejestracyjnych we Włoszech. Pozwala zaoszczędzić, ale jest bardzo ryzykowny

Okazuje się, że nie tylko w żyłach Polaków płynie czasami coś innego od krwi. Mieszkańcy południowych regionów Włoch wspięli się na wyżyny kreatywności, by zmniejszyć koszty związane z utrzymaniem pojazdów.

Efekt? Piorunujący – podróżując po słonecznej Italii, można czasami odnieść wrażenie, że jej południowa część została zaanektowana przez Polskę, a Neapol stał się odległą dzielnicą Warszawy... Wszystko przez polskie tablice rejestracyjne, które wtopiły się w krajobraz Półwyspu Apenińskiego. Do czego Polska przydaje się Włochom?

Polskie tablice rejestracyjne we Włoszech – nie zagaduj po polsku

Nasza ojczysta mowa raczej nie okaże się skuteczna w kontakcie z kierowcą pojazdu na polskich "blachach". To dlatego, że z dużym prawdopodobieństwem odpowie on: "Non capisco!". Rejestracja z Rzeszowa, Radomia czy Sosnowca to nie wymyślny manifest płomiennej miłości do polskiego miasta, lecz zasługa "optymalizacji kosztów". Jak Włosi do tego doszli?

Do opracowania tej sztuczki natchnęły ich horrendalne stawki za ubezpieczenie OC. Ze względu na wysoką szkodowość kierowców (Włosi jeżdżą i parkują dość beztrosko...) opłata za polisę na południu Włoch potrafi wynieść nawet dwukrotność stawki na północy kraju. Ubezpieczenie jest jednak drogie na terenie całego kraju – według danych IVASS (Instytutu Nadzoru Ubezpieczeniowego) Włosi płacą o 27 proc. wyższe stawki niż średnio obywatele innych państw UE.

Dziennik "Corriere della Sera" podaje przykład: ubezpieczenie skutera w Neapolu może kosztować rocznie ponad 1,5 tys. euro, czyli prawie 6,5 tys. zł! To kwota astronomiczna w porównaniu z wycenami naszych ubezpieczycieli. Nic dziwnego, że tylko po tym mieście jeździ 35 tys. pojazdów zarejestrowanych poza Włochami.

Sprytni Włosi "pożyczają" własne auta i skutery od Polaków

Z roku na rok polskie tablice rejestracyjne we Włoszech zyskują coraz większą popularność. Korzystanie z pojazdów na zagranicznych "numerach" próbował ukrócić w 2018 r. wicepremier Włoch, Matteo Salvini. Wprowadzone z jego inicjatywy prawo zabraniało osobom zameldowanym we Włoszech korzystania z pojazdów zarejestrowanych w innym państwie niż Włochy.

Przepisy te szybko zostały zaskarżone przez obywateli, którzy masowo odwoływali się od nałożonych sankcji, powołując się na niezgodność z traktatami unijnymi. W 2019 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że włoskie przepisy łamią ustalenia Wspólnoty – rząd musiał je zmienić. W 2022 r. weszła w życie nowelizacja, na mocy której Włosi odzyskali prawo do korzystania z pojazdów zarejestrowanych za granicą.

Haczyk? Takie samochody i skutery nie mogą należeć do nich. Jeśli jest inaczej, mają 90 dni na wizytę w urzędzie i uzyskanie włoskich "blach". Ale przecież pojazd można... "sprzedać" pośrednikowi działającemu we Włoszech lub Polsce i później go od niego "wypożyczyć". W rzeczywistości dochodzi tylko do fikcyjnej transakcji, pośrednik ubezpiecza auto w Polsce (lub innym kraju, gdzie są niskie stawki), a kierowca zyskuje od nowego "właściciela" dokumenty poświadczające, że jeździ użyczonym samochodem.

Włoski przekręt może nieść poważne konsekwencje. Nawet utratę pojazdu

Szybkie i proste? Niezupełnie, bo Włosi decydujący się na ten manewr sporo ryzykują. Wykupiona w ten sposób polisa OC jest iluzoryczna i w przypadku kolizji – a co gorsza wypadku – daje kierowcy marne szanse na pokrycie kosztów szkody. Co więcej, pośrednicy świadczący takie usługi mogą być posądzeni o próbę wyłudzenia odszkodowania, a to czyn karalny.

Włoski dziennik zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz – w momencie fikcyjnej transakcji właściciel przestaje mieć jakiekolwiek prawa do swojego pojazdu, a zatem nie będzie mógł go np. sprzedać. A co, jeśli pośrednik (nowy właściciel auta) zbankrutuje? Komornik odbierze wszystkie pojazdy klientów. Innymi słowy, za cenę niższego ubezpieczenia można zapłacić... nawet samym pojazdem. Może dlatego po włoskich drogach poruszają się aż 3 mln pojazdów (to 5,6 proc. włoskiej floty) bez żadnej, nawet zagranicznej polisy?

Support Ukraine