Nowe auto w premierowej wersji będzie kosztować mniej niż 150 tys. zł.
Przywykliśmy już do tego, że przy okazji premiery kolejnych elektrycznych samochodów producenci usiłują nam wmówić, że ich produkt jest inny niż wszystkie. Oto garść przykładów z Niemiec. Mamy zatem chociażby Mercedesa czy Porsche wśród elektryków. Nie inaczej jest z Mazdą. Jednak w przeciwieństwie do innych firm Mazda niemal wszystko zrobiła po swojemu. A to oznacza przede wszystkim jedno – wojny na zasięg z pewnością nie będzie.
Mazda MX-30 przejedzie bowiem na jednym ładowaniu ok. 200 km. To niewiele, szczególnie z perspektywy kierowcy, który planuje dostać się np. z Warszawy do Gdyni w możliwie najkrótszym czasie. Nietrudno zgadnąć, że skromny zasięg to kwestia baterii o stosunkowo niewielkiej pojemności. W MX-30 upakowano bowiem zestaw akumulatorów litowo-jonowych (chłodzone wodą) o łącznej pojemności 35,5 kWh (instalacja 355V). Na szczęście pytanie „dlaczego tak małe" nie pozostanie bez odpowiedzi.
Mazda wyjaśnia, że zasięg do 200 km powinien wystarczyć do codziennego użytkowania. Według firmowych bada,ń kierowcy w Europie pokonują średnio do ok 48 km każdego dnia. Kto zatem pokonuje większy dystans np. do pracy i mieści się z zasięgiem na przysłowiowy styk, z pewnością nie jest potencjalnym klientem dla Mazdy.
Choć Mazda była dość skąpa w kwestii ujawnienia danych technicznych, to na szczęście nie utajniono danych dotyczących ładowania. MX-30 naładujemy do pełna w ciągu 40 min, o ile skorzystamy ze stacji 50 kW (gniazdo Combo). Czas wydłuży się do 4,5 godziny w przypadku ładowarki 22 kW. Gdy użyjemy zwykłego gniazdka w domu, potrzeba 14,3 godzin (maksymalnie 6,6 kW).
Mazda MX-30 to kolejne auto, w którym producent chwali się materiałami. A ściślej źródłem ich pochodzenia. Innymi słowy w MX-30 nie brakuje materiałów pochodzących z powtórnego przetwarzania. Tapicerkę drzwi wykonano przetworzonych butelek. Elementy w konsoli zbudowano zaś z korka zbieranego z kory drzew bez ścinki. Inne tworzywa to także ukłon nie tylko w stronę ekologów. Mają być bowiem mało szkodliwe, a jednocześnie wystarczająco trwałe.
W przypadku Mazdy nie sposób zapomnieć o designie. Pochwalono się najnowszym wzornictwem Kodo i nawiązaniem do rozwiązań z kultowych modeli. Stąd zatem drzwi Freestyle bez środkowego słupka (tylne da się otworzyć dopiero po otwarciu przednich). Nietrudno jednak o wrażenie, że na tle obłych karoserii wersji spalinowych, bardziej kanciaste nadwozie Mazdy MX-30 będzie się wyróżniać, by po prostu akcentować odmienność samochodu na ulicy.
A co z wrażeniami z jazdy? Na pierwsze jazdy dla klientów trzeba będzie poczekać do jesieni przyszłego roku. Do tego czasu pozostaje wierzyć obietnicom producenta. Mazda obiecuje niższy poziom hałasu, układ wektorowania momentu obrotowego e-GVC Plus oraz nowy układ monitorowania pedału gazu wraz z funkcją uczenia się nawyków kierowcy (wpływ m.in. na rekuperację). Do tego jeszcze dodano zestaw aktywnych systemów wspomagających kierowcę, czyli I-Activesense. W pakiecie znajdzie się wspomaganie hamowania z rozpoznawaniem pieszych i rowerzystów (także w nocy), asystent pasa ruchu (od 60 km/h) i pobocza oraz monitorowanie martwego pola z wykorzystaniem radaru 24 GHz (od 60 km/h).
Choć samochodem nie można jeszcze pojeździć i szczegółowe dane techniczne nie są znane, to jednak samochód można już wstępnie zarezerwować. Wystarczy tylko wpłacić 4000 zł (akcja potrwa od 24 października 2019 roku do 31 marca 2020 roku) na odmianę First Edition (cena w Polsce wynosi 149 900 zł). Na zachętę Mazda dodaje jeszcze ładowarkę ścienną 11 kW. Znane są także pierwsze elementy wyposażenia. Na liście ogrzewane fotele przednie z pamięcią regulacji i podparciem lędźwiowym, 18 calowe felgi, matrycowe światła LED oraz dwa warianty kolorystyczne wnętrza. Na więcej szczegółów trzeba będzie poczekać do przyszłego roku.
Podobne wiadomości