Niestety, po latach okazuje się, że w niektórych wersjach potrafią mocno napsuć krwi. Podpowiadamy, których samochodów warto się wystrzegać, by uniknąć kosztownych problemów w czasie normalnej eksploatacji.
Citroen C5 2.7 HDI
Ostatnia generacja C5 pojawiła się na rynku w 2008 i dostępna jest w sprzedaży do dziś. Wciąż jednak nie wiemy, czy pojawi się następca. Szansę są niewielkie, bo francuski średniak sukcesu nie osiągnął. Niemniej, na pewno wart jest rozważenia z uwagi na wysoki komfort jazdy (hydropneumatyczne zawieszenie) i trwałe silniki diesla o pojemności dwóch litrów.
Zdecydowanie gorzej przedstawia się sytuacja z 2.7 HDI. 6-cylindrowy motor z przebiegiem powyżej 250 tysięcy kilometrów potrafi przysporzyć sporych kosztów. Zdarzają się nieszczelności układu paliwowego i zatarte panewki. To wynika z faktu, że wysokoprężna konstrukcja niezbyt dobrze znosi długotrwałą jazdę z wysokimi prędkościami. Po czasie zaczyna się przegrzewać i generować kosztowne awarię. Do listy usterek dopisać możemy też przelewające wtryskiwacze, co w efekcie doprowadza do wypalenia dziur w tłokach.
Ford S-Max 2.3 Duratec
Nie wszystkie mariaże kończą się dobrze. Tak było w przypadku Forda i Mazdy. Między innymi do S-Maxa trafił wolnossący, benzynowy motor o pojemności 2.3 litra. Generuje 161 koni mechanicznych, 208 Nm i współpracuje z automatyczną, 6-stopniową przekładnią. Japońskiej konstrukcji silnik występował w latach 2007-2010. Nie przekonywał ani dynamiką, ani zużyciem paliwa. W ciężkim vanie potrafi spalić nawet 15-17 litrów w mieście i 12 na autostradzie. To sporo, biorąc pod uwagę przeciętne osiągi. Auto do setki przyspiesza w 11,1 sekundy i rozpędza się do 194 km/h.
Ponadto, specjaliści odradzają montaż instalacji LPG. Jednostka Mazdy lubi też konsumować przesadne ilości oleju. Warto regularnie sprawdzać jego stan i wozić w bagażniku pojemnik na ewentualną dolewkę.
Mazda 6 2.0 CD
Na obecną generację Mazdy 6 trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Auto cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Nie inaczej było też z poprzednim wcieleniem oferowanym w latach 2007-2012.
Najtańsze auta z początku produkcji dostępne są za około 20 tysięcy złotych. Z benzynowymi jednostkami nie sprawiają większych kłopotów, ale diesle należy omijać szerokim łukiem, zwłaszcza odmianę 2.0 CD. W skrajnym przypadku może się zatrzeć. Problem stanowią źle zaprojektowane podkładki pod wtryskiwaczami CR. Bywają nieszczelne, co przekłada się na gromadzenie sadzy w układzie smarowania. W efekcie zatka się sitko pompy oleju i zatrze silnik. Remont to przynajmniej kilka tysięcy złotych. Profilaktycznie warto po zakupie wymienić podkładki i wyczyścić układ.
Opel Corsa D Easytronic
Corsa czwartej generacji pojawiła się na rynku w 2006 roku. Na następcę musieliśmy czekać aż 8 lat. Długi staż rynkowy i ogromna popularność sprawiła, że rynek wtórny daje spore pole do popisu.
Na klientów czekają odmiany z automatyczną klimatyzacją, 16-calowymi, aluminiowymi felgami i opcjonalną, kolorową nawigacją. Nie można też narzekać na paletę jednostek napędowych. O ile z manualnymi przekładniami pracują bez zarzutu, o tyle z mechanizmem Easytronic zadbają o ból głowy właściciela. To tradycyjna skrzynia mechaniczna z automatycznym sterowaniem. Wraz z narastającym przebiegiem, pojawia się coraz więcej problemów, zwłaszcza z precyzyjną zmianą biegów. Wyczuwalne szarpanie oznacza konieczność spotkania z mechanikiem, a do do przyjemnych należeć nie będzie.
Po pierwsze, sama wymiana sprzęgła to około 500 złotych. Do tego trzeba doliczyć części. Po drugie, niewiele warsztatów dysponuje odpowiednim sprzętem i wiedzą. Jeżeli awarii ulegnie moduł sterująco-wykonawczy, rachunek przekroczy 4 tysiące złotych.
Opel Vectra C 3.0 CDTi
Ostatnia generacja Vectry opuszczała fabrykę w latach 2002-2008. Posłużyła też za dawcę technologii Alfie Romeo 159. Sama konstrukcja należy do udanych i trwałych. Problemy jednak występują z 3-litrowym dieslem zapożyczonym z magazynów Isuzu. 3.0 CDTI ma 177 KM i 350 Nm. Po liftingu parametry wzrosły odpowiednio do 184 koni mechanicznych i 400 Nm.
Ów motor trafiał do najbogatszych odmian wyposażeniowych, co może uśpić czujność kupującego. Do tego dochodzi dość niska cena. Wyraźnie bardziej atrakcyjna, niż w przypadku fiatowskiego 1.9 CDTI (120 i 150 KM). Po 200 tysiącach kilometrów zaczynają osiadać tuleje cylindrowe. Remont nierzadko przewyższa wartość auta, więc łatwo paść ofiarą wyjątkowo korzystnej oferty. Zdarzają się też bardzo kosztowne awarie układu wtryskowego (nieregenerowalne Denso) prowadzące do wypalenia tłoków i przyspieszone zużycie dwumasowego koła zamachowego.
Toyota RAV4 D-4D
To bezsprzeczny hit rynku wtórnego. Zadbane egzemplarze pochodzące z polskich salonów sprzedają się na pniu. Często już kilka godzin po wystawieniu ogłoszenia. Sytuacja dotyczy również diesli, których renoma nie należy do najlepszych. Poprzednia generacja zadebiutowała w 2005 roku i pozostawała w produkcji przez siedem lat. Najtańsze egzemplarze kosztują 26-27 tysięcy.
Przestrzegamy jednak przed flagowym motorem wysokoprężnym. 2.2 D-4D występował w trzech wersjach mocy: 136, 150 i 170 koni mechanicznych. Problemy zaczynają się po 150 tysiącach kilometrów. Zazwyczaj pierwsze osiadają tuleje cylindrowe. Efekt podobny, jak w przypadku zużycia uszczelki po głowicą. W skrajnej sytuacji konieczny okaże się remont silnika - około 5-7 tysięcy złotych. Kolejną przypadłość stanowi erozja krawędzi cylindra prowadząca do zniszczenia uszczelki pod głowicą. W tej kwestii, producent w wielu samochodach wymieniał jednostkę jeszcze na gwarancji. Kłopot po czasie powracał, bo montowane w ASO diesle miały tę samą wadę.
Volkswagen Tiguan 1.4 TSI
Volkswagen dość późno zadebiutował w klasie kompaktowych SUV-ów, ale Tiguan błyskawicznie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem rynku. Przyczyniła się do tego mnogość odmian silnikowych, długa lista komfortowych udogodnień i wszechstronność. Niestety, po latach okazało się, że niektóre wersje są skarbonkami bez dna. Mimo tego, używane auta wolno tracą na wartości. Egzemplarze z początku produkcji wciąż kosztują ponad 30 tysięcy złotych - debiut modelu w 2007 roku.
Wśród używanych samochodów, warto wystrzegać się 1.4 TSI Twincharger. Generuje 150 lub 160 KM i ma ponadprzeciętną awaryjność. Wyposażono go w turbosprężarkę i kompresor. Pękają i wypalają się tłoki, co wywołane jest szybką jazdą. Spore obciążenie termiczne było wadą fabryczną, ale po gwarancji bardzo trudno dochodzić swoich praw. Remont oznacza wydatek na poziomie przynajmniej 4 tysięcy złotych. Pierwsze symptomy awarii to nierówna praca jednostki na wolnych obrotach i trudności z przyspieszaniem.
Dodatkowo, jeśli zdecydujecie się na dwusprzęgłowy automat, możecie spodziewać się kłopotów już po 150 tysiącach kilometrów. Regeneracja skrzyni DSG wiąże się z kwotą na poziomie przynajmniej 3-4 tysięcy złotych.
Podobne wiadomości