Mikołajkowy "prezent" dla polskiej armii przypłynął do Gdyni statkami, teraz czeka nas zapewne kolejny spektakularny konwój drogowy, choć łatwiejszy pod względem logistycznym niż transport maszyny TBM. Rozładowane w porcie czołgi uroczyście odebrali we wtorek rano prezydent Andrzej Duda i Mariusz Błaszczak, szef MON.
"Dostawa do Polski czołgów K2 i armatohaubic K9 ma wielkie znaczenie w historii stosunków koreańsko-polskich. To wysoko ceniony sprzęt, który będzie odgrywał znaczącą rolę w polskim systemie obronności" – oznajmił w Gdyni Eom Dong-hwan, minister agencji planowania zakupów obronnych Korei Południowej (DAPA).
Uroczystego odbioru pierwszej partii południowokoreańskich czołgów K2 i armatohaubic K9 dla Polski dokonali w mikołajkowy poranek prezydent Andrzej Duda i wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak.
"Dziś na polskiej ziemi jest już 10 czołgów K2 i 24 armatohaubice K9. W przyszłym roku kolejne dostawy. Polscy żołnierze ćwiczą już swoje umiejętności w Korei Południowej, związane z obsługą tego sprzętu, a więc mają już odpowiednią wiedzę, by niejako z marszu wejść we wszystko, co związane jest z obsługą tego sprzętu" – przekazał Błaszczak.
189 czołgów K2 zakontraktowanych, 811 w planach
Dotychczas zawarte z firmą Hyundai Rotem kontrakty opiewają na 3,37 mld dol. (netto) i 2,4 mld dol. (netto). W ich ramach przewidziano dostawy łącznie 189 czołgów i 212 armatohaubic zbudowanych na podwoziu gąsienicowym, które do 2026 r. trafią do wyposażenia Wojska Polskiego.
To jednak dopiero początek, bo w umowach ramowych podpisanych z Koreańczykami w lipcu br. w Warszawie mowa jest o tysiącu czołgów K2 i spolonizowanej wersji K2PL. Koreańskich haubic samobieżnych ma zaś trafić do nas łącznie 672 sztuki. W kontraktach tych ujęto również pakiety szkoleniowe i logistyczne, wozy zabezpieczenia technicznego, wsparcie inżynieryjne producenta i zapas amunicji.
Izera wśród czołgów?
Jak zauważył serwis DefenseNews, tak duże zamówienie czyni z Polski największego nabywcę południowokoreańskiego uzbrojenia w Europie. MON uzasadnił taki wybór dostawcy sprzętu wojskowego bliskimi terminami pierwszych dostaw i koniecznością szybkiego uzupełnienia luk po uzbrojeniu przekazanym Ukrainie, a także "niezawodnością i sprawnym serwisem".
Ciekawostka? Z koreańskimi czołgami jest trochę jak z Izerą. To dlatego, że początkowo sprzęt ma być w całości koreański, z biegiem czasu będzie jednak rosło zaangażowanie polskiego przemysłu. Co to oznacza? Zdaniem PAP-u od 2026 r. Polska ma być zdolna do samodzielnego serwisowania i produkcji części zamiennych, a nawet... całych czołgów. Jedno jest pewne – branżę transportową czeka spore wyzwanie pod kątem bezpiecznego i sprawnego dostarczenia sprzętu do docelowych jednostek.
Podobne wiadomości