
Najpierw zachęcali, a teraz żałują? Przesiadka na samochody elektryczne ma swoją cenę. Im mniej pojazdów benzynowych i wysokoprężnych na drogach tym maleją wpływy z podatku samochodowego VED (nie jest wliczony w cenę paliwa i opłacany rocznie; stawka zależna od paliwa, pojemności silnika i normy emisji spalin). A tego nie lubi żadna władza. Wielka Brytania szuka zatem nowych sposobów na poprawienie wpływów do budżetu. Na celowniku znaleźli się kierowcy samochodów na prąd.
A jak zwiększyć wpływy do budżetu? Pora na nowy podatek. Władze Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu dodatkowych dziesiątków miliardów funtów chcą obciążyć kierowców aut elektrycznych. Wedle zapowiedzi będzie to odpowiednik obciążeń dla pojazdów zasilanych benzyną czy olejem napędowym. Wedle rzecznika rządu cytowanego przez BBC będzie to sprawiedliwszy system dla wszystkich kierowców. W końcu każdy zmotoryzowany powinien łożyć na finansowanie dróg, infrastruktury i usług publicznych.
14 groszy za jedną milę
Pomysł jest prosty. Kierowca samochodu elektrycznego zapłaci 3 pensy za każdą przejechaną milę. Czyli ok. 14 groszy za 1,6 km. I nie tylko on. Rozważane jest także rozszerzenie opłaty na samochody hybrydowe. W ich przypadku stawka byłaby niższa. O ile? Tego jeszcze nie zdradzono, gdyż konsultacje wciąż trwają. Podatek byłby naliczany na podstawie deklarowanego przebiegu rocznego i korygowany w kolejnym roku podatkowym.
Jedno nie ulega wątpliwości. Rząd Wielkiej Brytanii znajduje się pod coraz większą presją w poszukiwaniu nowych źródeł dochodów. A grono użytkowników samochodów elektrycznych wydaje się dość znaczącym źródłem przychodów (wedle prognoz w 2028 r. na brytyjskich drogach będzie ok. 4 mln aut osobowych i dostawczych z napędem na prąd). Od kwietnia 2025 r. nie obowiązuje już ulga od podatku akcyzowego dla aut zasilanych energią elektryczną. Jak widać to wciąż za mało. Stąd, jaką podają BBC i Daily Telegraph, nowe obciążenie podatkowe zacznie obowiązywać w 2028 r.
Podobne wiadomości