"Pojechałem po pewne 16 tysięcy, na miejscu zaproponowali mi 12", czyli jak działają komisy

3 lata, 9 miesięcy temu - 4 marca 2021, moto.pl
"Pojechałem po pewne 16 tysięcy, na miejscu zaproponowali mi 12", czyli jak działają komisy
Rozmowa przez telefon z przedstawicielem dużego komisu, który jest zainteresowany waszym samochodem wystawionym na sprzedaż, będzie bardzo przyjemna. Zakończycie ją zadowoleni i usatysfakcjonowani. Na miejscu czeka was jednak rozczarowanie.

Handlarze samochodów mają swoje sztuczki i triki, żeby kupić od was samochód taniej, a sprzedać - drożej. To w końcu ich praca, na tym zarabiają i z tego żyją. Nie mamy tu na myśli wcale oszustw (to skrajne przypadki), a parę pułapek, w które nieświadoma osoba może wpaść. Dla wielu naszych czytelników to oczywistość, a w kontaktach z handlarzami i komisami są ostrożni. Wiedzą, że to swego rodzaju gra. Ten tekst kierujemy do innych osób. Nie tych interesujących się samochodami i motoryzacją, ale posiadających auta.

Sprzedaż samochodu handlarzowi to wygoda
Każdy przecież kiedyś będzie chciał wymienić auto, a starego się pozbyć. Wielu wystawi swój samochód na jednym z popularnych portali. Telefon od profesjonalnego handlarza dużo upraszcza. To komis bierze na siebie przecież większość formalności, sprawdzi auto u siebie, szybko spisze z wami umowę i się wszystkim zajmie. Nie musicie umawiać się z zainteresowanymi kupnem na jazdy próbne, odbierać telefonów, dosyłać nikomu kolejnych zdjęć. Znika też obawa, że za miesiąc ktoś się odezwie, narzekając na ukryte przez was wady. Jest szybko i wygodnie. Logiczne więc, że dostaniemy za swoje auto trochę mniej, niż byśmy je sprzedali na własną rękę. Komis musi potem zarobić na dalszej sprzedaży samochodu. Pamiętajcie jednak, że "mniej" nie musi oznaczać "dużo mniej".

Do kolegi dzwoni duży komis. I jest pięknie
Mój kolega Łukasz wystawił do sprzedania popularnego hatchbacka. W ogłoszeniu wpisał 17 500 zł. Bardzo szybko zadzwoniono do niego z jednego z największych komisów w kraju. Ogłoszenie było zrobione bardzo porządnie, przedstawicielka firmy nie miała więc zbyt wielu pytań. Dopytała oczywiście o kilka rzeczy i zaproponowała, by podjechał do skupu samochodów komisu, żeby wszystko sfinalizować. Na miejscu auto zostanie jeszcze sprawdzone przez eksperta, ale nie powinno być żadnych problemów. Miła pani zaznaczyła, że 17 500 zł to trochę za dużo, ale ogłoszenie przejrzał specjalista i komis może zaproponować 15 500, może nawet 16 000 zł.

- I to pewna kwota? Przyjadę do was i dostanę te 16 000 zł?
- Tak, tak, oczywiście. Wszystko wygląda w porządku. Na tyle samochód został oszacowany przez naszego eksperta. Proszę się nie martwić.
- Na pewno?
- Tak. O ile oczywiście nic niespodziewanego nie wyjdzie podczas badania, ale wszystko wygląda bardzo dobrze. Zapraszamy.

Mniej więcej tak wyglądało zakończenie rozmowy. Pięknie, prawda? Łukaszowi jednak zapaliła się lampka i postanowił poczytać komentarze w internecie. Wam też to polecamy. Błyskawicznie zorientował się, że to wszystko jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Postanowił jednak i tak tam pojechać. Mieszka dosłownie dwa kilometry od komisu. A nuż się uda?

Na miejscu już tak pięknie nie było, choć z autem było wszystko w porządku
- Dadzą mi 12 tysięcy zł, zakład? - napisał do mnie rano Łukasz. I wiele się nie pomylił. Umówiony był na konkretną godzinę, ale okazała się ona tylko sugestią. Musiał trochę poczekać w poczekalni. Potem przejechał się z ekspertem, auto zostało sprawdzone i znowu trafił do poczekalni, żeby odczekać kolejne kilkanaście minut. Wszystko trwa bardzo długo, a osoba, której bardzo zależy na sprzedaży samochodu, może zacząć się denerwować. Czemu to tyle trwa? O co chodzi? Czy coś źle z autem? I czekacie tak kilkanaście minut.

- Już jestem. Z samochodem wszystko w porządku. Możemy panu złożyć ofertę! Damy 12 tysięcy złotych.
- Chyba pan żartuje.

Łukasz spodziewał się takiego obrotu spraw, od razu więc przystąpił do negocjacji, wykluczając tak niską kwotę. Osoba niezorientowana w tym, jak taki komis działa może się poważnie zestresować. Zwłaszcza, że specjalista mówi wtedy, że musi w takim razie porozmawiać ze swoim kierownikiem i wraca z kolejną ofertą po kolejnych kilkunastu-kilkudziesięciu minutach. Wy czekacie w poczekalni albo na zewnątrz i cały czas myślicie, co dalej. Jesteście też w gorszej sytuacji:

Przyjechaliście pewni, że dostaniecie od ręki znacznie więcej, niż zostało rzeczywiście zaoferowane.
Jesteście na terenie komisu i to tu prowadzicie negocjacje, zaskoczeni, że oferta jest o tyle niższa niż przez telefon.
Długi czas oczekiwania to stres.
Nie każdy mieszka tuż przy skupie aut. Niektórzy ruszą w trasę np. sto-dwieście kilometrów na dwa samochody. Możecie czuć presję, bo tracicie nie tylko swój czas, ale też kogoś, kto wyświadcza wam przysługę i przyjechał was zabrać do domu po sfinalizowaniu transakcji.

Duży komis to nie jest złe rozwiązanie, ale pamiętaj, że nie jedziesz na gotowe
W przypadku mojego kolegi stanęło na ponad 14 500 zł i, koniec końców, nie zdecydował się na sprzedaż. Wrócił do domu, bo nie ma potrzeby pozbywać się auta od razu. Może spokojnie poczekać na kolejne oferty. Ale jakby był pod presją finansową? Albo zaangażował kogoś z rodziny i razem by pojechali do komisu pewni, że auto sprzedadzą tego samego dnia? Wtedy mógłby ulec i zgodzić się na znacznie niższą cenę, niż powinien.

Pamiętajcie, że na miejsce jedziecie negocjować, a oferta rzucona przez telefon wcale nie jest obowiązująca. Handlarz już w komisie zaproponuje znacznie mniej, a wy będziecie musieli trochę się z nim przepychać. Da się oczywiście uzyskać satysfakcjonującą kwotę, ale na pewno nie od razu. Dlatego warto zabrać ze sobą kogoś, kto ma choć trochę doświadczenia i nie da się omotać sprzedawcy. Sprzedaż samochodu wcale nie jest prostą sprawą, no chyba, że po prostu chcecie się auta pozbyć i nie zależy wam na pieniądzach. W każdym innym przypadku musicie się przygotować. Jeśli ktoś składa wam zbyt piękną propozycję, to lepiej miejcie się na baczności. Profesjonalny sprzedawca nie będzie miał skrupułów, żeby skorzystać, że rozmawia ze zdenerwowanym laikiem.

Support Ukraine