Skoda Kodiaq 2.0 TDI. Test nowego SUV-a na polskich drogach

7 lat temu - 16 marca 2017, Motofakty
Skoda Kodiaq 2.0 TDI
Skoda Kodiaq 2.0 TDI
Mówi się, że Skoda jest względnie tania, nudna, przewidywalna i brak jej charakteru. Najnowsze dziecko Czechów ma jednak ogromną szansę na zerwanie z dotychczasowym, nie do końca słusznym, wizerunkiem marki.

Historia modelu

Nazwa pierwszego w historii dużego i siedmioosobowego SUVa Skody wzięła się od wyspy na Alasce, na której żyje endemiczny gatunek niedźwiedzia. Taquka-aq, bo tak nazywa się w lokalnym języku, cechuje mocniej rozwinięta potrzeba społecznej bliskości niż u innych gatunków niedźwiedzi. W dużym uproszczeniu jest on bardziej rodziny i mniej agresywny. Dokładnie tak, jak nowe auto Skody.

Z niedźwiedzia Kodiaq ma też rozmiar i wizualną muskulaturę. Prawie 4,7 metra długości i ponad 1,8 metra szerokości budzą respekt. Sprawdzona płyta podłogowa MQB, która w nieco zmienionej wersji spoczywa także pod Volkswagenem Tiguanem, sprawia, że Kodiaqa prowadzi się bardzo lekko. Auto jest niebywale zwrotne jak na swój rozmiar, a większość manewrów na parkingu można wykonać jednym palcem. Zupełnie jakby Czescy inżynierowie ukryli pod karoserią małego hatchbacka.

Większość dziennikarzy motoryzacyjnych zgodnie twierdzi, że Kodiaq jest jedną z najważniejszych premier tego roku. Trudno się z tym nie zgodzić, albowiem każdy ruch producenta sprzedającego ponad milion aut rocznie musi być na świeczniku i nie można go ignorować. Szczególnie z szybko rosnącą sprzedażą w ożywionych gospodarczo Chinach. Chociaż więc Kodiaq nie ma za sobą bogatej historii, czy choćby testów zderzeniowych Euro NCAP, z łatwością może wpisać się do kart motoryzacji jako auto ważne.

Rywale

To, że Skoda ma bardzo dobry stosunek jakości do ceny wiedzą wszyscy. Kodiaq z silnikiem benzynowym 1.4 TSI w wersji Active zaczyna się od 89 900 złotych. Cena obejmuje skórzaną kierownicę, czujniki parkowania z tyłu, elektrycznie sterowane szyby z przodu i z tyłu, Front Assist (kontrola odstępu z funkcją awaryjnego hamowania), światła przeciwmgłowe, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne, wielofunkcyjne radio, całą gamę systemów bezpieczeństwa, oświetlenie tylne w technologii LED oraz 17-calowe obręcze kół. To całkiem sporo za relatywnie niewiele, a mowa przecież o porządnym SUV-ie najchętniej kupowanej marki w Polsce.

Dla porównania koreański rywal Kodiaqa - Kia Sorento - zaczyna się od 147 500 złotych, a fani brytyjskiej motoryzacji mogą dopłacić jeszcze dwa tysiące do Sorento i kupić podstawową wersję Land Rovera Discovery Sport. Tyle, że w Land Roverze każdy dodatek będzie kosztował niemal tyle, co kolejny Kodiaq. Jakby tego było mało, do niedawna chodziło w mediach społecznościowych zestawienie Kodiaqa i Audi Q7, ale z całym szacunkiem do Skody, auta te nie grają w tej samej lidze i gdyby sprowadzić to porównanie do poziomu dyskusji nastolatków, to Audi ma po prostu więcej do zaoferowania. Z tymi porównaniami Kodiaqa do innych aut jest zresztą pewien problem. Czeskiemu niedźwiedziowi bliżej jest gabarytowo do flagowego Touarega niż do mniejszego Tiguana. W rzeczywistości Kodiaq plasuje się gdzieś pomiędzy jednym a drugim i być może tym sposobem Skoda uniknie kanibalizacji w grupie VAG, tworząc zupełnie nową kategorię.

Wygląd

Pierwsze co przykuwa wzrok to wygląd i w tym departamencie projektanci Skody zdali egzamin na medal. Abstrahując od efektu nowości, Kodiaq naprawdę zwraca uwagę i jest pozytywnie odbierany na drodze. To Skoda, której designu nie będzie się traktować jak przykrej konieczności, tylko raczej jak projekt użytecznego narzędzia codziennego użytku. Nie jest to auto piękne, ale nie jest też brzydkie. Zresztą Skoda nie może przesadzić i wypuścić auta o futurystycznym wyglądzie McLarena P1. To auto masowe i dla masowego odbiorcy, musi być więc zaprojektowane bezpiecznie pod gust przeciętnego Kowalskiego i to takiego z Warszawy, Londynu i Pekinu.

Praktyczność

Słyszysz Skoda, myślisz... praktyczność? Gdyby wziąć ludzi z łapanki i kazać im spontanicznie wymienić skojarzenia ze Skodą to praktyczność byłaby wysoko na liście. Kodiaq jest hołdem złożonym pragmatyzmowi. Olbrzymia i przestronna kabina, znany z Superba patent z parasolkami w drzwiach kierowcy i pasażera, liczne schowki, gigantyczny - liczący 640 litrów bagażnik, który przekracza dwa tysiące litrów przy złożonym drugim i trzecim rzędzie siedzeń, liczne uchwyty, doświetlanie drzwi, czy chociażby ergonomia deski rozdzielczej - wszystko to ma za zadanie służyć pomocą i użytecznością. Nie ma tu fajerwerków, fontann i wodotrysków, bo wcale ich też nie potrzeba. Szczególnie jeśli na serio wziąć nazwę segmentu. SUV to przecież nic innego jak Sport Utility Vehicle, czyli auto łączące cechy terenówki z autem sportowym. O ile Kodiaq użyteczność opanował do perfekcji o tyle ten sport potraktowano po macoszemu.

Ale brak sportowego zacięcia Kodiaq odpłaca sensownym spalaniem. Na trasie najmocniejszy diesel bez trudu schodzi poniżej 7 litrów na 100 kilometrów, a w mieście poniżej 10l/100km. To wyniki co najmniej dobre jak na niemal dwutonowe auto. Ale ekonomia to nie jedyny aspekt praktyczny Kodiaqa. Wieszaki na zakupy w bagażniku, czy automatycznie wysuwana gumowa ochrona drzwi po ich otwarciu, aby nie obić auta na parkingu - to elementy przydatne na co dzień.

Silniki i osiągi

Oferowana gama silników w Kodiaqu jest dość skromna. Dostępne są w zasadzie trzy jednostki w kilku wersjach oprogramowania. Podstawowa motor benzynowy 1.4 TSI ma od 125 do 150 koni mechanicznych, dwulitrowa benzyna liczy 180 KM, a wysokoprężny silnik diesla może mieć moc od 150 do 190 KM. Poza najmocniejszą benzyną każdy silnik może współgrać ze skrzynią manualną lub siedmiobiegowym automatem DSG. Z wyjątkiem najsłabszych jednostek do każdego silnika można wybrać oparty o sprzęgło Haldex napęd na cztery koła, który w Kodiaqu całkiem sprawnie radzi sobie w terenie.

Niestety oferowane silniki nie do końca radzą sobie z masą auta. Testowany przez nas najmocniejszy diesel nie zachwycał dynamiką i dawało się odczuć ociężałość samochodu. Pomimo nienagannie działającej skrzyni DSG, która szybko i niezauważenie reaguje na zmiany prędkości, moment obrotowy wyraźnie nie dźwiga masy leniwego Kodiaqa. Jeżdżąc w trybie eco i zbierając eco punkty w prostym mechanizmie rywalizacji nie zwracamy na to szczególnej uwagi, ale nie samym cruisinigiem człowiek żyje.

Bezpieczeństwo

O ile elastyczność Kodiaqa jest średnia, o tyle hamulce są w nim rodem z aut wyścigowych. Jest to prawdopodobnie największe zaskoczenie tego samochodu, które pomimo swojej masy praktycznie staje w miejscu przy mocnym depnięciu hamulca. Kodiaq z założenia jako auto rodzinne miał być przede wszystkim bezpieczny. Oprócz aktywnego tempomatu, który dostosowuje prędkość do sytuacji przed samochodem, czy kontroli ciśnienia w oponach mamy w aucie do czynienia z dużą ilością akronimów: ABS, MSR, ASR, EDL, HHC, XDS+. To wszystko systemy, które mają pomóc kierowcy dowieźć rodzinę bezpiecznie z punktu A do punktu B. Zawieszenie nowej Skody zestrojone jest w taki sposób, że przechyły nadwozia w zakrętach są minimalne, a auto trzyma się drogi jak dwukrotnie mniejszy hatchback. Nic więc dziwnego, że Kodiaq pokonuje slalom z większą prędkością niż mniejszy Tiguan. Tyle, że odbywa się to kosztem resorowania, które niestety przenosi do kabiny niemal każdą nierówność. Należy zadać przy tym pytanie, czy użytkownicy Skody częściej jeżdżą po torze, czy po ulicach, aby dojść do tego, że powinno być odwrotnie.

Ile by nie wynosiła odległość między punktami A i B, kierowca i pasażerowie raczej nie wyjdą z Kodiaqa zmęczeni. Bardzo dobry sprzęt grający firmy Canton z 9 głośnikami i mocy 575 W (za dodatkową opłatą 1600 złotych), wygodne i dobrze wyprofilowane fotele, które mogą być z przodu podgrzewane (podobnie jak kierownica), system utrzymania toru jazdy, przestrzeń wewnątrz auta (szczególnie na tylnej kanapie) i doskonałe trzymanie drogi sprawią, że podróż dużym SUV-em Skody będzie należała do przyjemnych. Właściwości auta w zakrętach okupione są jednak nienajlepszym resorowaniem. Kodiaq zmusza do odczuwania niemal wszystkich nierówności drogi nawet w trybie comfort. Coś za coś.

Podsumowanie

Nigdy nie sądziłem, że powiem to o Skodzie, zwłaszcza że zacząłem od żartu i stereotypów na jej temat, ale to naprawdę dobre auto i warte swoich pieniędzy. Jeśli więc szukasz auta wygodnego, dużego, o właściwościach terenowych i za nieduże pieniądze to Kodiaq powinien być na szczycie twojej listy. Ale przekonywać Polaków o stosunku jakości do ceny Skody to trochę jak przekonywać ich, że mamy najlepszą na świecie reprezentację w piłce nożnej, że Polki to najpiękniejsze kobiety na świecie, czy że skradziony wczoraj samochód w Niemczech już czeka na nowego właściciela po naszej stronie granicy. Wszyscy to wiedzą. Nawet Skoda reklamuje się hasłem "Najchętniej wybierane nowe auto w Polsce".

Kodiaq to w końcu niedźwiedź. Duży i powolny, ale z gracją baletnicy i bynajmniej nie śpiący. Śpiącym niedźwiedziem jest raczej Volkswagen, który pozwolił, aby podczas swojego snu młody miś zagroził jego potędze. Bez względu na to, czy ten atak Skody odbył się pod czujnym okiem spółki matki, czy też kaganiec ten nieco zluzowano, bezsprzecznymi zwycięzcami tego fortelu będą z pewnością zadowoleni konsumenci i bogatszy rynek.

Plusy i minusy

In plus: aktywny tempomat, przestrzeń w środku, pakowność, doskonałe hamulce, infotainment i sprzęt grający Canton.

In minus: jakość wykonania niektórych elementów (skrzypienie, złe spasowanie), wysokość pedałów hamulca i gazu jest na tyle spora, że przy długiej jeździe w mieście ścięgna i kości w stopie dają o sobie znać.

Support Ukraine