Do tragicznego wypadku doszło 20 czerwca 2024 roku. Według ustaleń śledczych prowadzący BMW Michał C. poruszał się z prędkością ponad 110 km/h i przejechał przez skrzyżowanie na żółtym świetle, niestety, chwilę później zderzył się z toyotą kierowaną przez obywatela Białorusi. Następnie pojazd uderzył w latarnię, po czym potrącił kilku pieszych. Osiem osób zostało rannych, a jedna z nich, 85-letnia kobieta, zmarła kilka miesięcy później w szpitalu.
Warszawski mecenas doprowadził do wypadku. Był pod wpływem kokainy
Początkowo to kierowca toyoty został objęty dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju. Dopiero po kilku miesiącach na podstawie opinii biegłych ustalono, że do wypadku przyczynili się obaj kierowcy - taksówkarz, który wymusił pierwszeństwo, oraz Michał C., który prowadził pojazd, będąc pod wpływem alkoholu i kokainy. We krwi adwokata wykryto także m.in. kokaetylen, czyli substancję powstającą przy jednoczesnym zażyciu obu używek.
W czasie trwania śledztwa Michał C. współpracował z państwową Grupą Przemysłową Baltic, m.in. jako doradca prawny. Gdy jednak udział prawnika w wypadku oraz jego okoliczności zostały upublicznione przez "Gazetę Wyborczą", spółka poinformowała o zakończeniu współpracy z kancelarią mecenasa, powołując się na "dobro i wizerunek firmy". Jak widać prawnik, mimo iż nie doczekał się jeszcze prawomocnego wyroku, poniósł już zawodowe konsekwencje.
Michał C. czuł się ponad prawem, zwłaszcza drogowym. Długa lista wykroczeń
Z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że mecenas był już wcześniej kilkukrotnie karany za wykroczenia drogowe, w tym liczne przekroczenia prędkości. W 2009 roku odpowiadał w sprawie o wykroczenia drogowego przed warszawskim sądem. W tym samym czasie krakowska drogówka wystąpiła z wnioskiem o sprawdzenie jego kwalifikacji jako kierowcy. Rok później stanął przed sądem w Krakowie, odpowiadając z art. 92 par. 1 Kodeksu wykroczeń (zignorowanie znaku lub sygnału drogowego).
W 2011 roku Sąd Rejonowy w Zakopanem orzekł wobec niego półroczny zakaz prowadzenia pojazdów, na podstawie art. 87 par. 2 Kodeksu wykroczeń. Przepis ten dotyczy kierowania pojazdem innym niż mechaniczny – według policyjnej adnotacji chodziło o rower – po spożyciu alkoholu lub podobnej substancji. Jeszcze w tym samym roku ponownie przystąpił do egzaminu na prawo jazdy kat. B i uzyskał uprawnienia. Co więcej, w ostatnich latach był wielokrotnie karany za przekraczanie dozwolonej prędkości:
"Funkcjonariusze drogówki dziewięć razy złapali Michała C. na niestosowaniu się do znaków i sygnałów drogowych, cztery razy na prowadzeniu pojazdu bez posiadania przy sobie wymaganych dokumentów, dwukrotnie za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego (kolizja drogowa) i kilkukrotnie za inne naruszenia przepisów" - przekazuje redakcja "Gazety Wyborczej".
Podobne wiadomości