Triki i podstępy handlarzy samochodów, które wykryjesz samodzielnie. Wystarczą zdjęcia

3 lata, 10 miesięcy temu - 18 stycznia 2021, moto.pl
Triki i podstępy handlarzy samochodów, które wykryjesz samodzielnie. Wystarczą zdjęcia
Szukasz samochodu na stronach z ogłoszeniami? Ze zdjęć wystawionych samochodów można bardzo wiele wyczytać. Oszczędzisz sobie późniejszej wycieczki na drugi koniec Polski i rozczarowania.

Samochody używane na polskim rynku
Do kupowania samochodu trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Każdego roku wjeżdża do Polski około miliona używanych pojazdów. Średnia wieku przekracza 11 lat, ale w większości ogłoszeń dominują egzemplarze "pozbawione wad i w perfekcyjnym stanie". Tymczasem zadbane auta w Niemczech, Francji lub Holandii kosztują zdecydowanie więcej niż nad Wisłą. Rozbudowana sieć autostrad w krajach rozwiniętych sprzyja dużym przebiegom.

By nie rozczarować się podczas oględzin konkretnego egzemplarza samochodu, warto wnikliwie przyjrzeć się zdjęciom dołączonym do oferty sprzedaży. Nawet te dobrze przygotowane mogą zdradzić wiele na temat kondycji pojazdu.

Co można wyczytać ze zdjęć z ogłoszenia? Niefabryczne wykończenia
Odświeżanie zużytego wnętrza za pomocą nowych wstawek tapicerskich to częsta praktyka osób zajmujących się handlem używanymi samochodami. Operacja kosztuje zaledwie kilkaset złotych, a pozwala poprawić atrakcyjność kabiny i przyciągnąć uwagę zainteresowanych. W wielu samochodach segmentu A, B, C i D jakość fabrycznych materiałów pozostawia wiele do życzenia. Po przejechaniu 100-150 tysięcy kilometrów wierzchnia warstwa się wyciera lub łuszczy. Problem dotyczy głównie boczków drzwi, mieszka lewarka zmiany biegów, centralnego podłokietnika i wieńca kierownicy.

Aby zatuszować zużycie eksploatacyjne tapicer z łatwością dobierze odpowiedni materiał i odświeży poszycie danego elementu. Problem w tym, że nigdy nie dopasuje idealnie skórzanej wstawki do pierwotnej faktury i na stykach materiałów powstanie rzucająca się w oczy różnica. Jeśli przypadek zastosowania nowych materiałów dotyczy modelu, w którym wyjątkowo szybko dochodzi do wycierania skórzanych lub tekstylnych obić, nie należy się zanadto przejmować.

Gorzej, jeśli mamy do czynienia z samochodami premium, gdzie oszczędności na jakości materiałów nie powinny występować.Wówczas wymiana elementów tapicerskich na nowe świadczy zazwyczaj o próbie ukrycia bardzo dużych przebiegów konkretnych egzemplarzy.

Zwróć uwagę na brak zaślepki w przednim zderzaku
Pod zaślepką w przednim zderzaku kryje się gwint mocujący ucho holownicze. W samochodach, które nie doświadczyły transportu na lawecie lub holowania ten element powinien się świetnie trzymać.Po latach się zapieka i zdjęcie zabezpieczenia bywa problematyczne.

Co innego, jeśli użytkownik często z niego korzysta. Plastik się wyrabia i w większości przypadków po prostu odpada. Tym samym brak zaślepki w zderzaku może wskazywać na wysoką awaryjność danego egzemplarza lub wypadkowość i częste korzystanie z usług holownika. Warto to wyjaśnić ze sprzedawcą, ale pamiętajcie, że akurat w tym przypadku wyjaśnienie może być o wiele prostsze. Auta sprowadzane do Polski są mocowane na lawetach między innymi przy użyciu haka holowniczego wkręcanego w gwint ukryty za przednim zderzakiem. Tego typu transport może być przyczyną wyłamania zaślepki.

Zwróć uwagę na niedokładne spasowanie elementów
Zdjęcia karoserii mogą zdradzić historię napraw blacharskich. Rzadko się zdarza, by różnice w wielkości szczelin czy zachodzenia na siebie poszczególnych elementów wynikały z błędów w produkcji konkretnego modelu samochodu. Takie przypadki notuje się niemal wyłącznie w autach zza wschodniej granicy, gdzie normy jakościowe pozostawiają wiele do życzenia, zwłaszcza wśród modeli sprzed dwóch, trzech dekad.

Delikatnie podniesiona maska lub przesunięty o kilka milimetrów klosz lampy może wskazywać na pozostałości po stłuczce parkingowej. Jeżeli sprzedawca jest to w stanie udokumentować stosownym oświadczeniem lub materiałem zdjęciowym, to można temat zbagatelizować.

Gorzej, jeżeli zaczyna mylić się w zeznaniach, a elementy karoserii wskazują na poważniejszy wypadek. Wszelkie nierówne szczeliny, przesunięcia zderzaków, reflektorów lub błotników świadczą o wykonanej niskim kosztem naprawie. Usunięcie niedoskonałości w przyszłości będzie się wiązać ze sporymi kosztami (ponowne spasowanie, malowanie). W takich miejscach może także pojawiać się rdza.

Zwróć uwagę na zdjęcie silnika
Wiele można też wyczytać ze zdjęcia komory silnika. Naturalnie eksploatowany i nieprzygotowywany do sprzedaży silnik będzie zakurzony i mało estetyczny. Powód do niepokoju powinien natomiast stanowić wyczyszczony i nawoskowany motor. Sprzedawca może w ten sposób chcieć ukryć wycieki lub inne nieszczelności.

Dodatkowy problem stanowi rdza. O ile niewielki nalot zdarza się już w autach kilkuletnich, o tyle znaczne nagromadzenie korozji może wskazywać na popowodziową przeszłość lub wielomiesięczny postój bez maski pod „chmurką".

Elementy karoserii z innych wersji
Może się zdarzyć, że auto sprzedaje miłośnik tuningu, który systematycznie usprawniał swój pojazd. Taka osoba ma zazwyczaj pierwotne części w garażu lub bagażniku, a wszelkie zmiany dokumentuje rachunkami. Są jednak sytuacje, w których najprostszym i najtańszym sposobem na tuszowanie powypadkowej przeszłości jest "przeszczepianie" elementów z innych wersji wyposażeniowych.

Tyczy się to zderzaków, osłony wlotu powietrza, reflektorów, nakładek na progi (mogą maskować rdzę) lub kloszy tylnych świateł. Łatwiej jest kupić cały zamiennik z rozbitego pojazdu lub pochodzenia amerykańskiego, angielskiego niż podejmować się fachowej naprawy w warsztacie.

Zwróć uwagę na zużyty bieżnik
Zwykle nie zdarza się, by sprzedający auto wymieniali opony na nowe przed sprzedażą pojazdu. Zazwyczaj trend jest odwrotny. Niemniej fotografia koła może ilustrować niekorzystne zjawisko w postaci nierównomiernie wytartego bieżnika. To oznacza kłopoty. W większości przypadków ze zbieżnością i konieczność zainwestowania po kupnie w zawieszenie. Koszty naprawy mogą sięgać kilkuset lub nawet kilku tysięcy złotych.

Ograniczone zaufanie do książki serwisowej
Książka serwisowa ma być potwierdzeniem dobrej kondycji pojazdu. Z założenia. Niestety, jest to jeden z łatwiejszych do podrobienia dokumentów. O ile pierwszemu właścicielowi można czasem zawierzyć, to w przypadku aut przechodzących z rąk do rąk już niekoniecznie. Zamówienie fabrycznie nowej książki w internecie jest proste. Wystarczy kilkadziesiąt złotych na spreparowaną historię. W autach pochodzących zza granicy trudno o weryfikację.

Zwłaszcza sprzed okresu, w którym obowiązuje elektroniczne rejestrowanie przeglądów i zapisywanie przebiegu w ogólnodostępnej bazie danych. W związku z tym podejrzenia powinien wzbudzić ten sam charakter pisma przy każdym stemplu diagnosty, identyczny kolor używanego długopisu oraz równomierne blaknięcie wszystkich wpisów. W większości ogłoszeń zdjęcie zawartości książki serwisowej się pojawia, mając za zadanie wzbudzenie u potencjalnego nabywcy zaufania.

Znalazłeś wymarzone auto? Nie ulegaj emocjom
Nie warto nadmiernie emocjonować się kupowaniem używanego samochodu. Pośpiech i euforia ograniczy racjonalne podejście do sprawy i możliwość wychwycenia niedoskonałości. Przed wykonaniem telefonu do sprzedawcy należy wnikliwie obejrzeć zdjęcia i przeanalizować wzbudzające niepewność miejsca.

Poza detalami opisanymi wyżej trzeba też zwrócić uwagę na nierównomierną korozję na tarczach hamulcowych (problemy z zaciskiem), a także wszelkie uchybienia w tworzywach wewnątrz pojazdu. Wybrakowane lub niechlujnie spasowane plastiki mogą świadczyć o rozbieraniu boczków drzwiowych, deski rozdzielczej lub podszybia. To z kolei może zwiastować kosztowne kłopoty z elektryką, a także generować nieprzyjemne skrzypienie podczas jazdy.

Support Ukraine