Czy to wystarczy, żeby pobudzić sprzedaż auta tego typu? To jest raczej wątpliwe.
W ustawie o elektromobilności z 2018 roku zapisano preferencyjne stawki akcyzy (obniżone o 50 proc.) dla aut hybrydowych. Jednak w przepisach oddzielnie potraktowano hybrydy bez możliwości ładowania baterii i te bardziej ekologiczne, których akumulatory można doładowywać z sieci (typu plug-in). Co ciekawe tylko w przypadku tych drugich ustawodawca zastosował ramy czasowe i zdecydował się traktować je preferencyjnie tylko do końca 2020 roku.
Hybrydy plug-in – kolejny rok z preferencyjną stawką
Zdecydowano się jednak, że bonifikata dla hybryd plug-in zostanie przedłużona także na 2021 rok. Dlaczego tylko na rok, skoro zwykłe hybrydy mają preferencyjną stawkę bezterminowo? Tego nie wiemy, ale i tak to małe pocieszenie dla dilerów samochodowych, bo w większości przypadków zapis ten oznacza, że cena takich samochodów będzie niższa raptem o 1,55 proc. (większość aut hybrydowych ma silniki poniżej 2 litrów pojemności, czyli objęte są akcyzą w wysokości 3,1 proc.) – czyli de facto mało zauważalną dla nabywców.
Tylko nieliczne modele, mające pod maską silniki spalinowe o pojemności większej niż 2 litry, będą tańsze o ok. 9,3 procenta (stawka akcyzy w tym przypadku wynosi 18,6 proc. wartości auta).
To nadal dość niewielka korzyść, zwłaszcza że rząd rozbudził już apetyty głośno zapowiadanymi dopłatami, które okazały się niewypałem. Rynek motoryzacyjny nadal czeka na bardziej spektakularne bodźce, o których jednak na razie nic nie słychać.