To oszustwo, które stosują przestępcy, aby kraść paliwo, nie płacić mandatów lub sprzedać auto za granicą. Na czym polega i jak wykryć klonowanie samochodów.
Klonowanie auto to metoda, którą przestępcy stosują od kilkudziesięciu lat, a mimo to wciąż co jakiś czas robi się o niej głośno. Nic dziwnego, to wyjątkowo perfidne działanie, w wyniku którego w kłopoty wpaść może zupełnie niewinny właściciel pojazdu.
Co to jest klonowanie samochodu?
Potocznie klonowaniem nazywa się nadawanie samochodowi numerów identyfikacyjnych innego pojazdu. Wystarczy, że przestępcy znajdą identyczny model samochodu i spiszą jego numer VIN oraz numery rejestracyjne. Nie kradną nawet tablic rejestracyjnych, bo ich podrobienie lub kupienie kolekcjonerskich odpowiedników to koszt kilkudziesięciu złotych. Tak niskim kosztem mogą nadać dowolnemu pojazdowi "tożsamość" innego.
Wtedy auto może posłużyć do popełnienia różnych przewinień - zaczynając od bezkarnego przekraczania prędkości przed fotoradarami, przez kradzieże paliwa na stacjach, a kończąc na cięższych przestępstwach. Wina spada na właściciela oryginalnego pojazdu, a przestępcy mogą szybko zniszczyć podrobione tablice i skopiować numery rejestracyjne z kolejnego samochodu.
Co gorsza, właściciel pojazdu, któremu ukradziono "tożsamość" najczęściej nie jest tego świadom. Sprawa wydaje się dopiero, gdy dostanie chociażby zdjęcie z fotoradaru lub zostanie oskarżony o spowodowanie stłuczki i ucieczkę, lub kradzież paliwa. Często w mieście, w którym nawet nigdy nie był. A - co oczywiste - nieprzyjęcie mandatu oznacza konieczność bronienia się w sądzie.
Samochód szmuglowany metodą "na bliźniaka"
Obecnie samochody klonowane są też często po to, aby szmuglować je za granicę i sprzedawać w jednym kawałku. O ile bowiem w przypadku tańszych aut, złodziejom opłaca się rozbierać pojazd i sprzedawać na części, o tyle w przypadku nowych (a w szczególności tych drogich) samochodów często lepiej sprzedać pojazd w całości.
W takim wypadku przestępcy kradną wcześniej namierzony egzemplarz samochodu o dużej wartości (obecnie bardzo często bezszkodowo i zupełnie po cichu metodą "na walizkę"), a następnie przekładają legalne tablice rejestracyjne i przybijają numer VIN należący do drugiego, zarejestrowanego często za granicą samochodu z legalnego źródła.
Wtedy wystarczy takim samochodem wyjechać poza granice Unii Europejskiej, dostosować wskazania licznika przebiegu i sprzedać pojazd niczemu niepodejrzewającemu kierowcy wraz z kompletem dokumentów. Nawet jeśli sprawdzi on numer VIN w bazie danych, zobaczy historię oryginalnego, legalnego samochodu, który został w kryjówce po polskiej stronie granicy.
Po sprzedaży oryginalne tablice rejestracyjne można już przemycić z powrotem do Polski, założyć do pierwotnego auta i wywieźć go inną drogą poza UE. Często ofiara oszustwa nigdy nie dowiaduje się nawet, że sama kupiła sklonowany samochód skradziony w innym kraju.
Znalazłeś bliźniaka? Co robić?
Co jakiś czas głośno jest w mediach o kierowcach, którzy przypadkiem dowiedzieli się, że ich auto zostało sklonowane. Przykłady można więc mnożyć. W tym miesiącu TVN24 opisywał historię właściciela mercedesa, który miał zarysować inne auto w Pułtusku, będąc swoim samochodem we Wrocławiu. Sprawa skończyła się w sądzie, bo na nagraniach widać było identycznego mercedesa z tymi samymi numerami rejestracyjnymi.
W marcu Polsat News dotarł do osoby, która nieświadomie sprowadziła do Polski toyotę dość wiekową już, a następnie chciała ją sprzedać. To, że taki sam samochód z identycznym VIN-em jest zarejestrowany nad Wisłą od lat, wydało się dopiero podczas badania na stacji diagnostycznej. I, pomimo że to świeżo sprowadzona toyota ma oryginalną tabliczkę znamionową i nie jest klonem, nie można jej zarejestrować.
Co zrobić, gdy znajdziemy się w podobnej sytuacji lub dostajemy mandat za przekroczenie prędkości czy spowodowanie stłuczki w miejscu, w którym na pewno w tym czasie nie byliśmy? Przede wszystkim nie przyjmować mandatu i jak najszybciej zgłosić sprawę policji. Niezwykle pomocny może być w takiej sytuacji dowód, że swoim autem byliśmy w tym samym czasie w zupełnie innym miejscu.
Podobne wiadomości